January 25, 2014

Ciasto bananowe (banana bread)

Z bananami jest tak, że nigdy nie wiadomo ile ich kupić. Albo jest ich zbyt mało, bo właśnie wszyscy objadają się na śniadanie goframi z bananami lub używają ich do smoothie, albo jest ich stanowczo za dużo, bo nikt na nie nawet nie spojrzy. I co wtedy? Leżą na misce z owocami i robią się coraz bardziej dojrzałe. I coraz trudniej o chętnego na nie. Wreszcie gdy już wiadomo, że chętny się nie znajdzie, to albo od razu są przerabiane na banana bread albo lądują w zamrażalniku i po jakimś czasie są skonsumowane w jakieś postaci typu smoothie lub ciasto.
Ile bym nie zrobiła tego ciasta, to zawsze jest mało, gdyż wszystkim smakuje. Rano gdy liczy się każda sekundka snu, kawałek banana bread z mlekiem czy sokiem rozwiązuje problem śniadania. Same zalety rzec by można. 


Print Friendly and PDF

January 19, 2014

Kołduny litewskie

Długie lata nie znałam kołdunów. Nie jadało się ich w moim domu, a i kupić ich nie można było. Ale kiedy już ich spróbowałam, to bardzo mi przypadły do gustu. Kołduny to niby nic wielkiego, ale i smakiem, i konsystencją zdecydowanie różnią się od pierogów. Przede wszystkim dlatego, że robione są z surowego mięsa. 

W przepisie najbardziej zniechęcał mnie łój. Po pierwsze skąd go wziąć? Po drugie, jakoś mi nie pasowało dodawanie tłuszczu. Przekonałam się jednak, że spokojnie można go pominąć, zwłaszcza jeśli baranina i wołowina nie są przesadnie chude. 


Kołduny podaję i z rosołem, i z barszczem. Idealnie pasują do obu zup. Najczęściej jednak nie gotuję ich w zupie - zwłaszcza jeśli jest nią barszcz - a jak pierogi. 


Print Friendly and PDF

January 12, 2014

Berlińska zupa kartoflana

Nigdy wcześniej nie byłam w Berlinie. We wschodnich Niemczech tak, ale po stronie Drezna. Do Berlina nigdy jakoś nie dojechałam. Nie mogę więc porównać wschodniego z zachodnim oraz tego jak bardzo się zmienił. Co chwila zastanawiałam się, w którym Berlinie jestem, gdyż obie części – i stara wschodnia, i stara zachodnia wyglądały niemal identycznie. Minęło 25 lat od upadku muru, co oczywiście pomogło ujednoliceniu się obu częściom miasta, ale to co mnie uderzyło, to fakt, że i w dawnym Berlinie Zachodnim wiele budynków niczym się nie różniło od socrealistycznych budowli w stylu okolic Placu Konstytucji czy Muranowa w Warszawie. Może to myśmy sobie tak wyidealizowali Zachód....

Mimo wszystko Berlin bardzo mi się podobał. To chyba najczystsze miasto w Europie jakie dotąd widziałam, co jest godne podziwu, gdyż w przededniu Sylwestra były tu tłumy turystów.  Wiele uroku dodawały miastu jarmarki bożonarodzeniowe, gdzie nie tylko można było kupić masę mniej lub bardziej potrzebnych rzeczy, ale i zjeść, i napić się np. grzanego wina. Przygotowania do Sylwestra sprawiły, że Brama Brandenburska prezentowała się wspaniale w kolorze zmieniającego się oświetlenia.

Pierwszego dnia, wstąpiliśmy na obiad do bistro na Eberstrasse. Bistro reklamowało się berlińską kuchnią i to nam odpowiadało – chcieliśmy zjeść lokalne potrawy, a nie coś co można dostać wszędzie na świecie. Jedną z rzeczy jakie zamówiliśmy była zupa kartoflana. Była wspaniała – bogata i sycąca, z dużą ilością serdelków pokrojonych na plasterki, z warzywami (marchewka, kalafior, groszek) i z nutą wędzonki w tle. Wiedziałam, że prędzej czy później odtworzę ją w domu.
 
Print Friendly and PDF