April 28, 2024

Sałatka z gruszkami i serem pleśniowym

Kombinacji sałaty lub mieszanki sałat z gruszkami, serem pleśniowym i orzechami chyba nie da się pobić. Dla mnie to jedna z najlepszych mieszanek smakowych - delikatność sałaty, lekka słodycz gruszki, ostrość sera i chrupiące orzechy rzec by można głaszczą nasze kubki smakowe. Do tego sos - słodko-kwaśny podkręcony delikatnie musztardą, która nie tylko - wraz z miodem - nadaje aksamitnej konsystencji, ale i delikatnie nadaje jej ostrości.  Sałatka ta jest świetna jako przystawka lub część większego posiłku, podana na przykład z grzankami lub focaccią. 

Print Friendly and PDF

April 25, 2024

Uzbecki plov

Po przeczytaniu książki "Może (morze) wróci" Bartka Sabeli o jego podróży do Uzbekistanu, nabiera się niesłychanej ochoty na to, by odwiedzić ten kraj i pojechać jego śladami. Taszkent, Samarkanda czy Buchara są przepięknie opisane. Tak, widać w nich ślady czasów niekoniecznie najlepszych dla Uzbekistanu, jak choćby właśnie kwestia zniszczenia Morza Aralskiego (a właściwie Jeziora Aralskiego), ale nadal można zobaczyć tu przepiękne miejsca, takie jak medresy, pałace czy twierdze. Wszak Uzbekistan leżał na Jedwabnym Szlaku. Zwiedzając nie można pominąć bogato zdobionego mauzoleum Pahlawana Mahmuda, pałacu Kolon, meczetu i medresu Mir-i-Arab, medres Uług Bega, Szir Dar, Tillja Kari, meczetu Bibi Chanum i wielu, wielu innych. Oglądając je zapewne można się poczuć, jakby przeszło się do w tajemniczy sposób do krainy Baśni tysiąca i jednej nocy. Opisy autora "Może (morze) wróci" są tak barwne i szczegółowe, że dosłownie się widzi oczyma wyobraźni to o czym się czyta.

Według Sabeli, lokalne bazary są równie warte zwiedzenia i skosztowania różnych specjałów kulinarnych - od świeżych warzyw i owoców poczynając, a na prostych potrawach kończąc. Takim właśnie zwykłym miejscom, jak i prostym ludziom autor poświęca sporo miejsca w swojej książce. A że zdaje się mieć łatwość nawiązywania kontaktów, to zdecydowanie mu to pomaga w podróży. Ku mojemu lekkiemu zdziwieniu, również i pochodzenie z Polski pozwala Sabeli  nawiązać znajomości w najmniej spodziewanych miejscach i momentach. Kilkukrotnie jego rozmówcy znali Polskę z .... pobytu w niej jako żołnierze w czasach, gdy w Polsce stacjonowała armia sowiecka. No tak - wtedy Uzbekistan nie był niezależnym krajem, a republiką, a to oznaczało podporządkowanie i wspólną armię. Z kolei kiedy spojrzymy na historię okresu II wojny światowej, zrozumiemy czemu Polacy są tu znani.
 Wielu z nich trafiło do Uzbekistanu w czasie wojny z powodu przymusowych przesiedleń oraz zsyłek karnych do łagrów. Nieco później, to właśnie przez Uzbekistan Andres wyprowadził ze Związku Sowieckiego dopiero co stworzoną armię, a z nią również i cywilów. W marcu i sierpniu 1942 roku, z ZSRR do Iranu przez Uzbekistan i Turkmenistan  przedostały się 116 tys. 543 osoby - i dorośli, i dzieci - około 10% Polaków wywiezionych do ZSRR po 17 września 1939 roku. Praktycznie wszyscy byli wygłodzeni i schorowani, wymagający opieki. Zarówno stan fizyczny, ciężka, by nie powiedzieć niewolnicza, praca i ogólne warunki na zesłaniu, a także trudny klimat sprawiły, że w Uzbekistanie zmarło wielu Polaków, którzy znaleźli się w tym kraju - czy to na zesłaniu, czy też później w czasie przemarszu armii Andersa w kierunku Iranu. Dlatego też znajduje się tu blisko 20 cmentarzy polskich, którymi do dzisiaj opiekują się nie tylko Polacy, ale i Uzbekowie. Ale Uzbekistan to nie tylko tragiczne dzieje - Polacy doświadczyli też ogromnej życzliwości i gościnności  od rdzennych Uzbeków, którzy mimo swojej biedy, dzielili się z nimi czym mogli. Stąd też można znaleźć tu także i tablice pamiątkowe wdzięczności narodu polskiego dla narodu uzbeckiego za życzliwe przyjęcie w czasie II wojny światowej. Tablice wmurowane są na przykład przy pomniku upamiętniającym Polaków zmarłych w Uzbekistanie w 1942 roku na cmentarzu w Taszkencie. I choć nie jest to nowa książka (wydano ją w 2013 r.), bardzo "Może (morze) wróci", bo wiele się z niej można dowiedzieć i zobaczyć na pięknych fotografiach i rysunkach autora. A jeśli ktoś ma ochotę dowiedzieć się więcej, polecam i inne materiały, w tym filmy dokumentalne, jak choćby niedawno powstały "Ślady odciśnięte w kamieniach". 

Ale wróćmy do przepisu na plov, bo przecież do tego zmierzałam od początku.😉 Kiedy czyta się takie książki jak "Może (morze) wróci", nie sposób nie zapragnąć spróbować czegoś z kuchni danego kraju. Przynajmniej ja tak mam, zwłaszcza, gdy nic nie wskazuje na to, bym dała radę odwiedzić Uzbekistan w najbliższym czasie. Stąd właśnie plov, czyli uzbecka wersja pilawu. Co prawda w książce Sabeli nie ma przepisu na plov, a nawet chyba nie jest wspomniany, ale właśnie to danie bardzo mi się kojarzy z Uzbekistanem z różnych imprez międzynarodowych. Stąd też postanowiłam powrócić do niego w tej właśnie formie. 


Print Friendly and PDF

April 22, 2024

#41 Kulinarnie po Seattle i okolicy: Agave Cocina & Cantina w Redmond

Agave Cocina & Cantina w Redmond jest chyba jedną z najlepszych meksykańskich restauracji jakie odwiedziłam w ostatnich miesiącach. To jedna z tych restauracji, które nawet przy prostych daniach dają nie tylko miłe uczucie najedzenia, ale przede wszystkim pozostawiają ten szczególny smak charakterystyczny dla danej kuchni. To sprawia, że chce się tu wracać i próbować kolejnych potraw. 
Agave Cocina & Cantina, jak sama się reklamuje, serwuje nowoczesne dania meksykańskie, oparte na świeżych, organicznych produktach, a także na zdrowszym tłuszczu, innym niż smalec czy margaryna. I to chyba jest właśnie tym, co sprawia, że jedzenie w Agave smakuje bardziej niż w innych restauracjach meksykańskich - nie jest ono ciężkie i przesiąknięte tłuszczem. 
Print Friendly and PDF

April 19, 2024

Karczmiskie pierogi z bobru (bobu)

Podróży kulinarnej po regionalnych polskich potrawach ciąg dalszy. Tym razem krótka wizyta w Karczmiskach, w południowo-zachodniej części województwa lubelskiego, w powiecie Opole Lubelskie. Najprawdopodobniej, choć nie jest to pewne,  nazwa miejscowości pochodzi od sporej liczby karczm na jej terenie. Przed wiekami, Karczmiska były miejscem postoju dla odpoczynku w podróży po często uczęszczanym szlaku handlowym. Ot, taki ówczesny zjazd na autostradzie. 😉

Karczmiska znane są, podobnie jak i cały rejon lubelski, z upraw, a co za tym idzie i wykorzystania bobu do celów kulinarnych. „U nas na to warzywo mówi się bober, a my sami mamy ksywkę bobry, bo bober uprawiany był u nas z dziada pradziada. Zawsze sadziło się go na wiosnę w ziemniakach. Matka sadziła ziemniaki, ojciec przyorywał je ziemią, a dziecko co dwa kroki rzucało ziarno bobru – wspomina Niezgoda. I tak było w każdym gospodarstwie. Teraz takie widoki są rzadkością. A bób najczęściej rośnie w przydomowych grzędach.”* Bób kojarzy mi się z latem i kupowaniem go na kilogramy na bazarach w plastikowych torebkach. Latami najpopularniejszy zdawał się być bób gotowany - młody nie wymagał nawet łuskania ze skórek. Z czasem zaczęłam robić i inne dania z bobu. W karczmiskach sztandarową potrawą są pierogi z bobru (bobu). I to właśnie one trafiły na listę produktów tradycyjnych i regionalnych. Tradycja przyrządzania pierogów z bobem jest długa. Dzisiaj nadal się je robi - zwłaszcza na festyny i imprezy promujące lokalną tradycję ludową. Ich oryginalność sprawia, że są nie tylko cenione, ale często i wyróżnianie za smak i propagowanie tradycji kulinarnej.

Print Friendly and PDF

April 15, 2024

Kurczak caprese

Caprese zdecydowanie bardziej kojarzy się z sałatką i przystawką niż z daniem obiadowym. Jednak wykorzystując to znane połączenie smakowe można nadać kurczakowi nieco inny smak przenoszący go w kierunku kuchni włoskiej. Do pewnego stopnia przypomina on kurczaka w parmezanie (pollo alla parmigiana), choć jest nieco delikatniejszy, gdyż nie ma panierki - jest obsmażony bez niej, a następnie duszony lub pieczony w sosie pomidorowym z dodatkiem przypraw. 
Kurczak caprese jest soczysty i przesiąknięty przyprawami, a jednocześnie delikatny. Mozarella i bazylia wieńczą całość nadając charakteru i "capresowatości" kurczakowi. To danie, które ma ogromną szansę zasmakować wszystkim.


Print Friendly and PDF

April 14, 2024

Green goddess salad, czyli sałatka bardzo zielonej boginki

Ciężko sobie wyobrazić bardziej zieloną sałatkę. Składa się bowiem ona nie tylko z zielonych składników, ale i ma bardzo zielony sos. Końska dawka zieleniny, rzec by można.😉 Ale za to jaka zdrowa! 
Sałatka ta zdobyła popularność dzięki TikTokowi i rozpowszechniła się w oka mgnieniu. Można ją jeść w wersji podstawowej, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by zarówno sałatkę, jak i sos nieco zmodyfikować i przygotować na swój sposób. Oryginalna sałatka, dzięki składnikom sosu, takim jak czosnek czy bazylia ma wyrazisty smak. Z kolei orzechy nadają kremową konsystencję. 
Print Friendly and PDF

April 08, 2024

Kapusta z pieczarkami

Zazwyczaj jako dodatek do obiadu przygotowuję zasmażaną kapustę kiszoną. Jednak taka właśnie prosta kapusta z pieczarkami, przygotowana w ramach wykorzystania resztek bardzo dobrze sprawdza się i jako  dodatek do obiadu, i jako farsz do pasztecików, pierogów czy krokietów. Stąd też od pewnego czasu dość często pojawia się, zwłaszcza jako danie po zrobieniu gołąbków. Jest wręcz idealnym sposobem na wykorzystaniem resztek kapusty jakie zostają - tych małych liści, które niespecjalnie nadają się do gołąbków, a szkoda się ich pozbyć. Tak na dobrą sprawę, jest to przepis z gatunku "na oko", bo w pierwszej wersji powstał dokładnie tak, by zagospodarować resztki. Dopiero z czasem, zaczęłam ustalać proporcje. Można samemu poeksperymentować i dobrać proporcje takie, jak nam odpowiadają. 

Print Friendly and PDF

April 05, 2024

#40 Kulinarnie po Seattle i okolicy - Ravioli z grzybami i wampiry w Port Angeles

Kiedyś seria książek Stephanie Meyer z sagi Zmierzch/The Twilight Saga widoczna była na wystawie każdej księgarni na najbardziej wyeksponowanym miejscu, gdyż podbijała serca nastolatek na całym świecie. W sumie to nie tylko nastolatek, bo i osoby mające lata młodości dawno za sobą zaczytywały się nimi. I oglądały film nakręcony na ich podstawie.  A że akcja sagi rozgrywała się niejako po sąsiedzku, bo w Forks, na półwyspie Olimpijskim (Olympic Penninsula), to nie trudno było zaspokoić pragnienia rodzinnej nastoletniej fanki i tam się wybrać. Rejony te znaliśmy z wcześniejszych wypadów w te okolice - i tych gdy odkrywaliśmy nasze nowe rejony i jak szaleni jeździliśmy po bliższych i dalszych okolicach, i tych z odwiedzającymi nas gośćmi. W tej okolicy jest tak pięknie, że warto się tu wybrać nawet jeśli seria o miłości ludzko-wampirzej nas nie interesuje. A przy okazji zerknąć na miejsca związane z Bellą i Edwardem😉 
Print Friendly and PDF

April 04, 2024

Tort marchewkowy

Marchewki znane są od stuleci. Tyle, że  - w co trudno dzisiaj uwierzyć - najbardziej znane były te białe, żółte i fioletowe. Pramarchewki, znane najpierw w Persji, były dzikimi roślinamicenionymi z powodu liści i nasionek. I pomyśleć, że dzisiaj wiele osób te liście po prostu wyrzuca, w najlepszym wypadku do odpadów ogrodniczych lub karmi nimi zwierzaki. Najbardziej obecnie popularne marchewki pomarańczowe zostały wyhodowane w Nederlandach dopiero jakieś 500 lat temu. Tymczasem nasionka pozostałych marchewek, znalezione przez archeologów miały jakieś 5000 lat! Dzisiaj powróciła czy też nastała moda na kolorowe marchewki i można dostać je w niemal każdym sklepie. Wśród eko-ludków, propagujących zasadę zero-waste można znaleźć wielbicieli zieleniny z marchewki. Sa na nią przepisy, takie jak na pesto czy do używania jej jak natki pietruszki. Sama wykorzystuję ja do zup i jak do tej pory, ekstra garstka zielonych łodyżek marchewki w daniu nie zmieniła nas w króliki. 😉 
Jeśli zach chodzi o ciasto marchewkowe, to nigdy za nim nie przepadałam. Nigdy mi jakoś nie podpadło smakowo na tyle, by je samej robić. Co prawda nie było tak złe jak słynne dyniowe, które moim zdaniem jest niejadalne, ale nadal nie było ono obiektem moich westchnięć i tęsknoty. 😉 Aż tu nagle, nie wiadomo jakim cudem dostałam zamówienie na tort urodzinowy na bazie ciasta marchewkowego. Takie prośby się spełnia, więc zamiast narzekać, zakasałam rękawy i do roboty! Tort wyszedł fajnie - dość smaczny, wilgotny w środku, z puszystym kremem, który łatwo się rozprowadzało. Solenizantce i jej znajomym bardzo smakował, a to najważniejsze! No a dzisiaj, w Dniu Marchewki, dzielę się przepisem. 

Print Friendly and PDF

April 02, 2024

Poświąteczne dojadanie, czyli pudding z resztek ciasta

Święta, święta i po świętach 
nikt już o nich nie pamięta. 
Zjadłem placki, zjadłem babki, 
całowałem ciocię w łapki.

Oj pamięta, pamięta, bo nadal tu i ówdzie można znaleźć w domu resztki tego, co zostało naszykowane. Bo przecież zawsze, żeby nie wiem co robić, naszykowanych będzie więcej niż można przejeść. A jeszcze i goście przyniosą ze sobą to i owo, mimo iż mieli tylko przyjść. No i co z tym zrobić? Zjedz bo się zmarnuje, prawda? Tyle, że ja nie cierpię takiego dopychania. I wolę zdecydowanie zjeść te resztki ze smakiem. I ten pudding daje na to szansę. Nie tylko przedłuża święta, ale i pociesza i podnosi na duchu wtedy, gdy musimy wrócić do codziennej rutyny. 😉

Print Friendly and PDF