October 20, 2020

Ciasto z chałwą i orzechami

Najlepszą chałwę jaką jadłam przywiózł tata z Syrii bardzo dawno temu. Wracał w Poniedziałek Wielkanocny. W sąsiedztwie szaleli chłopcy lejąc wiadrami wodę, na klatce schodowej była powódź, piski i wrzaski. Jakim cudem udało nam się dostać do domu na sucho, tego nie wiem. Potem rozpoczął się magiczny moment, gdy wracający z wyjazdu otwiera walizki i wyjmuje prezenty. Moment ten był tym bardziej magiczny, że Syria była dla nas wszystkich super egzotyczna. Pojawiły się więc i chusty "arafatki", tak wtedy modne, i zielone szminki, które na ustach zmieniały kolor na wściekły róż, jeśli się pomalowało nią zbyt dużo, i oliwki w torbach foliowych, kupione na bazarze, prosto z beczek niczym ogórki kiszone kupowane na naszych bazarach. Pojawiła się też i chałwa, o którą wtedy w Polsce było tak trudno. Była w mało reprezentatywnym, by nie powiedzieć okropnym opakowaniu - okrągłym plastikowym pojemniku z zieloną przykrywką. Ale już po otwarciu go wiadomo było, że nie ma nic bardziej mylnego niż to opakowanie. Pozory myliły i to bardzo. W środku była przepyszna chałwa. Na jej powierzchni była cieniuteńka warstwa oleju. Leżały pistacje, które wtedy spróbowałam po raz pierwszy. A sama chałwa rozpływała się w ustach. Kiedy tata pojechał do Syrii raz jeszcze, na liście zakupów miał oczywiście i chałwę. Potem długo szukałam takiej chałwy. Żadna mi już tak nie smakowała jak tamta, w 1987 r. Kiedy zaczęłam odkrywać wokół nas sklepy perskie czy śródziemnomorskie, znalazłam i chałwę - dokładnie taką jak wtedy. Nawet pudełeczko było takie samo, paskudne z zieloną zakrętką. Każdy okruszek chałwy, przypominał tamten wielkanocny dzień i tamtą chałwę. 
Print Friendly and PDF

October 15, 2020

Czosndogi

Jakoś w grupie znajomych przypomniały mi się hot dogi. Wspominaliśmy te, które jadało się w Polsce - w bułkach-paluchach, nieporównywalnie lepszych niż tutejsze bułki do hot dogów. Bułkach, wygrzewanych w środku na specjalnych szpikulcach. Najlepsze, na tyłach domów Centrum w Warszawie, sprzedawane z przyczep kempingowych. Jadałam je, kiedy szłam na zakupy w butikach na Rutkowskiego, czyli Chmielnej. A że nie chadzałam tam zbyt często, bo nie były to sklepy w zasięgu moich możliwości finansowych, to takie hot dogi były swego rodzaju rarytasem. Dzisiaj brzmi to śmiesznie, ale tak było. Dzisiaj hot dog to zapchaj dziura. Jak już nic nie da rady znaleźć do jedzenia w czasie podróży, to można zjeść hot doga. Ostatnio usłyszałam o czosndogach - hot dogach w bułce czosnkowej. Ale żeby zrobić pycha jedzenie, warto było poszaleć z dodatkami. Warto poszaleć z dodatkami i zrobić coś naprawdę pycha!
Print Friendly and PDF

October 10, 2020

Pieczone kotlety kalafiorowe

Tym razem uproszczona wersja steków kalafiorowych Ottolenghiego. Nie żeby nam się znudziły tamte. A skądże. Stoją one super wysoko w naszej skali dań wegetariańskich i wegańskich. Ten kalafior, zrobiony również na nutkę śródziemnomorską, jest super prosty w wykonaniu i - co tu dużo mówić - nie wymaga tyle pracy. Doskonale nadaje się na samodzielny obiad lub jako dodatek do innych potraw. Smakuje doskonale sam lub podany z sosem jogurtowo-czosnkowym czy też z sosem z tahini. 
Print Friendly and PDF

October 06, 2020

Ciasto marcepanowe ze śliwkami

 Wszystko ma swoją porę. Dlatego, przestałam szaleć z zapasami na zimę i robię tylko sprawdzone pewniaki. Śliwek nie mrożę, bo ciasta ze śliwkami najlepiej smakują jesienią, kiedy jest śliwkowy sezon. Przynajmniej mnie. Kojarzą mi się z ciepłymi jesiennymi dniami i promieniami zachodzącego, przebijającymi się miedzy kolorowymi listkami. Jeśli uda się po południu, w taki wczesno jesienny dzień usiąść na balkonie, nierzadko doleci do nas i nić babiego lata. I przypomni, że już niewiele dzieli nas od szarych, deszczowych dni i zimy. Dlatego zanim one nastąpią, trzeba skorzystać z tego, że jeszcze są śliwki i upiec to bardzo proste i pyszne ciasto, zwłaszcza, że duet marcepan ze śliwką to stworzona dla siebie para smakowa. 
Print Friendly and PDF

October 01, 2020

Ful medames z bobu

Coraz częściej się zdarza, że sięgamy po dania kuchni wegetariańskiej lub wegańskiej. O dziwo, ostatnio nawet wszystkim to pasuje, choć do tej pory takie pomysły z mojej strony nie spotykały się z wielkim entuzjazmem. Zjeść się zjadło, ale zachwyty zdarzały się niezbyt często. Teraz w czasach pandemii, pracy z domu i ograniczonych wyjść więcej jemy rzeczy przygotowanych samemu. Nie oznacza to, że wcześniej żywiliśmy się po restauracjach, ale jednak w pewne dni tryb zajęć wymuszał nieco skorzystanie z takiej możliwości. Do tego dochodziły szkolne lunche, nawyki P. z jedzeniem lunchu na mieście... Teraz jest inaczej. Około południa zaczyna się ruch w kuchni - każdy w zależności od swoich zajęć przybywa na lunch. I stąd też poszukiwania nowych smaków lub odtwarzanie tego, co jadaliśmy poza domem. Ful medames znany jest nam nie od dzisiaj, gdyż smaki kuchni śródziemnomorskiej bardzo nam pasują. Praktycznie zawsze jest u nas hummus, tahini i najróżniejsze fasolki, z których można przygotować "paciaje" w tym stylu. Pozostało więc zrobić swoją wersję - opartą na kombinacji przepisów znalezionych na różnych stronach i własnych upodobań smakowych. 
Print Friendly and PDF