March 30, 2020

Kaczka teriyaki

Kaczka teriyaki już od dłuższego czasu za mną "chodziła". Nawet miałam zachowane na ten cel piersi kacze, ale jakoś ciągle odkładałam ich zrobienie w ten sposób. Przymusowy pobyt w domu i ograniczone możliwości zakupowe skłaniają do przeglądu tego co się ma do dyspozycji i wymyślenia potraw z tych właśnie produktów. Powstała więc świetna motywacja by w końcu zrobić kaczkę teriyaki. Okazała się szybka i prosta w przygotowaniu. A efekt - rewelacyjny. To będzie danie, które nie raz zagości na naszym stole. Pieczona brukselka była nie tylko świetnym tłem dla kaczki, ale przede wszystkim doskonałym dodatkiem smakowym. Przepis powstał z kombinacji różnych przepisów znalezionych w internecie.
Print Friendly and PDF

March 27, 2020

Szyszki z kaszy jaglanej i krówek

Obok bloku czekoladowego, w domach w kryzysowej Polsce lat osiemdziesiątych pojawiały się jeszcze szyszki z ryżu dmuchanego. Właściwie to nie wiem jakim sposobem, bo gdy słodycze były na kartki, każdy kawałek czekolady czy cukierka był pod specjalną ochroną. Cukier też. Ale widać jakoś sobie radzono. Mnie te szyszki kojarzą się z super miłą mamą mojej koleżanki Klaudii, która poczęstowała nas nimi. Bardzo mi smakowały i żałowałam, że u mnie w domu nie ma takich luksusów. 😉  W domu miałam co prawda nie ryż preparowany, a kaszę jaglaną. A w czasach nakazu siedzenia w domu nie ma co wybrzydzać, tylko gotować z tego co mamy w domu. Zupełnie jednak to nie przeszkadzało, by stworzyć takie oto kuleczki i szyszki na przekąski. Może nie były najzdrowsze, ale niewątpliwie smaczne. Do gorzkiej kawy czy herbaty idealne. 
Print Friendly and PDF

March 22, 2020

Dorsz w kremowym sosie

Biały sos do ryby nie musi być nudny smakowo. Ten sos jest tak dobry, że nawet niejadkom zasmakuje. I chętnie zjedzą.  Dlatego więc od razu warto zrobić go nieco więcej, bo taki odparowany w czasie pieczenia jest doskonały. Choć przyznam, że mnie smakował już w wersji surowej, gdy próbowałam go w trakcie szykowania. Rybę tę szykuje się ze składników jakie typowo mamy w domu - śmietany, musztardy dijon (choć można zastąpić i inną podobną), czosnku, cebuli, masła i soku z cytryny. No i oczywiście ryby (nie musi być dorsz) - białej, w niezbyt grubych filetach. 
Print Friendly and PDF

March 17, 2020

Comfort food - zupa ryżowa

Kiedyś czytałam wspomnienia Maryli Rodowicz. Dawno temu. W pewnym momencie opowiadała o swoich dzieciach i ich lekarzu, jakimś znanym pediatrze. I tym, jak bardzo był on wrogo nastawiony do zup. Potrafił w podchwytliwy sposób podpytywać dzieci czy jadły zupy. Zupełnie tego nie rozumiałam i nadal nie rozumiem. Jestem człowiek zupowy. Dla mnie, obiad może składać się wyłącznie z zupy. Zwłaszcza, jeśli jest dobra i pożywna. Jak choćby słynna pomidorowa u mojej babci. Albo jej krupnik. Babcia zawsze miała zupę. Mogło nie być nic innego, ale zupa zawsze. Bo tez nic tak nie rozgrzewa i nie poprawia humoru jak talerz gorącej, smacznej zupy. Doświadczyłam tego nie raz i dlatego takie właśnie zupy to mój comfort food. Rozgrzewają bowiem nie tylko ciało, ale i duszę, jeśli ta ma chandrę. 
Print Friendly and PDF

March 13, 2020

Ryż z cukinią i kukurydzą

Jak przemycić warzywa, zwłaszcza, gdy mamy jeść ich więcej, a najbardziej smakują pomidory i ogórki małosolne, ewentualnie kiszone? Nie jest to łatwe zadanie, a przecież warto próbować nowych potraw i nowych warzyw. Trzeba pokombinować. Ten ryż wyglądał zachęcająco, a przy okazji dawał pewną szansę na przemycenie w nim tego i owego. Czemu więc nie spróbować. W sumie nawet się powiodło przechytrzenie maruderów i dopiero gdy się dowiedziały co jest w ryż (po fakcie) to uznały, że "to dlatego dziwnie smakował". Ok. Może i dziwnie, ale według mnie na tyle ciekawie, by zrobić taki ryż w przyszłości. 
Print Friendly and PDF

March 11, 2020

#7 Podróże kulinarne - polskie smaki, czyli gdzie można dobrze zjeść (część 3)

Podróży kulinarnej po Polsce część trzecia. Jak w poprzednich częściach jest to subiektywna ocena odwiedzonych lokali w różnych miejscach Polski. W niektórych z nich znaleźliśmy się bardzo przypadkowo, gdyż znalazły się na naszej trasie podróży lub podobała nam się ich nazwa, inne odwiedziliśmy celowo, gdyż  nam je polecono lub zaproszono do nich. A jeszcze inne, stały się naszym miejscem częstych wizyt - po części ze względu na wygodę i bliskość, a po części ze względu na jakość.

Print Friendly and PDF

March 08, 2020

Pieczona bruksleka

Jest to absolutnie najlepsza brukselka jaką sobie można wyobrazić. Latami jadłam brukselkę mniej lub bardziej rozgotowaną, gotowaną w wodzie lub na parze. Czasem polewano ją masłem z bułką tartą. Ale nadal była tylko OK. Nic zachwycającego. Czasem zdarzyło się jeść brukselkę zrobioną na grillu z innymi warzywami. I ta była dużo lepsza. Aż nagle ktoś wpadł na pomysł by ją upiec. I to tak porządnie, do zabrązowienia się liści. Od tej pory, niemal w każdej restauracji można dostać tak zrobioną brukselkę - czasem samą, czasem z dodatkami. Ja robię różnie - ostatnio z czosnkiem, bo uwielbiam pieczony czosnek. I z orzechami, bo i one nadają całości smaku. Początkowo nie do końca chciałam ją tak bardzo przypiekać, ale taka jest naprawdę najlepsza. 

Print Friendly and PDF

March 06, 2020

Kalafior à la kung pao

Kalafior był zawsze jednym z moich ulubionych warzyw. Lubiłam go gotowanego, przygotowanego na parze, pieczonego w wersji bliskowschodniej. Uwielbiałam też smażonego kalafiora, w czasach gdy mało komu przyszło do głowy tak go robić. Ale Babcia tak czasem zagospodarowywała jego resztki. Pamiętam jak kiedyś dała mi naleśnika z podsmażonym kalafiorem, lekko skropionym sosem maggi, który nieco przypominał sos sojowy. Oj ta moja Babcia!!!! Ona była niezastąpiona. Idąc jej śladami, postanowiłam - dla odmiany od mięsnych dań - spróbować kalafiora à la kung pao. Warto eksperymentować, bo wyszedł fenomenalnie. Najlepszy jest jedzony od razu, bo jest jędrny i lekko twardawy. Należy więc tyle go zrobić ile damy radę zjeść w czasie jednego posiłku. Odgrzewany oczywiście nie jest zły, ale nie jest już taki jędrny jak świeżo przygotowany.
Print Friendly and PDF

March 03, 2020

Wołowina Kung Pao raz jeszcze

W przeszłości robiłam już wołowinę kung pao, ale choć wyszła dobra, nadal poszukiwałam przepisu, który zbliżył by mnie smakowo do tego co jadam w ulubionych restauracjach chińskich. A naszym rejonie to jest wyzwanie, bo dzięki ogromnej populacji azjatyckiej, restauracji z tego regionu, w tym oczywiście chińskich jest sporo. Niektóre z nich odwiedzamy od lat i zamawiamy niemal bez karty. Bywało też, że kiedy dzieci ulubiły sobie jedną z nich, witano nas w niej jak starych znajomych. Można więc by zapytać po co w ogóle się bawić w chińskie gotowanie, skoro wystarczy gdzieś pójść na gotowy obiad czy zamówić go, nawet z dostawą do domu. No cóż. Lubię eksperymentować, nie cierpię nudy w kuchni, a nie zawsze mam ochotę na wyjście do restauracji. Ot i tyle. I w końcu znalazłam przepis, którego opis wydawał się być tym, czego szukałam. I nie pomyliłam się. Wołowina wyszła rewelacyjna.  Oryginalnie przepis był na kurczaka, ale nie ma to znaczenia. Mięso pozostaje mięsem. Pamiętać tylko trzeba, by kupić taką wołowinę, która się nadaje na tak przygotowane danie, czyli taką, która po krótkim usmażeniu będzie miękka. Co prawda marynata do mięsa sprawi, że stanie się ono delikatniejsze, ale mimo wszystko powinno być to mięso raczej delikatne i nadające się do smażenia.
Print Friendly and PDF