February 22, 2019

#11 Kulinarnie po Seattle i okolicy: FareStart

Kuleczki ryżowe Arancini z grilowanymi
krewetkami i dynią
Miałam niecałe 11 lat, kiedy zobaczyłam pierwszy odcinek serialu "Lalka". Zrobił na mnie przeogromne wrażenie. W ekran patrzyłam jak zahipnotyzowana. Niestety, po kilkudziesięciu minutach musiała nastąpić tygodniowa przerwa - to był ten mankament seriali, że każdy odcinek puszczano raz na tydzień. Czekanie na ciąg dalszy wydawało mi się nie do pomyślenia. W myślach prosiłam Boga by zesłał na nas jakąś plagę - może nie dosłownie, ale grypa by wystarczyła. Albo chociaż solidne zaziębienie, które pozwoliłoby uniknąć chodzenia do szkoły oraz uczestnictwa w życiu rodzinnym. Wówczas, w ciszy i świętym spokoju mogłabym oddać się lekturze "Lalki". Los ulitował się nade mną, a polska wiara w to, że chorobę należy wyleżeć i wygrzać się w łóżku sprawiły, że stało się tak jak chciałam. Za zgodą, a wręcz nakazem rodziców zapakowana zostałam do łóżka, gdzie pogrążyłam się w lekturze "Lalki" na długo przed tym, gdy była ona faktycznie moją obowiązkową lekturą szkolną. Być może dlatego, że czytałam ją z własnej, nieprzymuszonej woli, a może po prostu dlatego, że lubię Prusa, pokochałam Rzeckiego, Wokulskiego, doktora Szumana, panią Stawską; szczerze nie znosiłam Izabeli i jej towarzystwa; zaśmiewałam się czytając o psikusach studentów. Słowem - polubiłam „Lalkę” tak, że nawet po latach pamiętam ją ze szczegółami. Jednak dopiero w liceum, pod wpływem tzw. przerabiania lektury, a przede wszystkim poznania jej szerszego kontekstu jakim były ideały pozytywizmu, dostrzegłam szczegóły, na jakie wcześniej nie zwracałam uwagi. Marginalne wątki Marianny, braci Wysockich czy Węgiełka, pokazały jak ważna jest mądra pomoc tym, którzy są w potrzebie. Banał można by powiedzieć, a jednak .... Wokulski, w przeciwieństwie do osób z wyższych sfer, nie ograniczał swojej pomocy do dania większej lub mniejszej kwoty pieniędzy na cele charytatywne. On stwarzał im warunki do zmiany ich życia - kształcił, pomagał w znalezieniu pracy, pożyczał pieniądze na zakup narzędzi pracy. On pomagał tak, że ludzie ci stawali na nogi i mieli szansę na zmianę losu. 


Czemu to wspominam w kontekście FareStart?  Kiedy byłam tu, pomyślałam, że jest to miejsce, gdzie idee pozytywizmu i pomocy innym zostały wprowadzone w życie, FareStart robi dokładnie to samo co robił Wokulski - pomaga stanąć na nogi tym, którzy pogubili się w swoim życiu czy też z różnych powodów znaleźli się w kiepskim położeniu. Obok FareStart przechodziłam wracając z pracy wiele razy. Zwróciło moją uwagę tym, że w niektóre dni było na sali pełno ludzi jedzących obiad, podczas gdy w inne dni sala była pusta i nic się tam nie działo. Zupełnie przypadkowo dowiedziałam się, że jest to restauracja, ale inna niż zwykle. Tu bowiem uczą się zawodu ludzie po przejściach - i ci dorośli, i młodzież licealna. Zapewnia się im skromne warunki do życia, np. w postaci stypendiów, a przede wszystkim uczy ich zawodu kucharza. Z tego co usłyszałam w samej restauracji, ponad 90% absolwentów znajduje zatrudnienie w ciągu 3 miesięcy od ukończenia nauki. Kiedy słuchałam o tym jedząc obiad, przypomniał mi się Wokulski, który nie dał po prostu paru groszy, a pomógł stanąć na nogi tym, którym nie powiodło się z tych czy innych powodów. 

Codziennie chodząc po Seattle widzę dziesiątki żebraków - wielu pod wpływem używek, wielu z mniej lub bardziej widocznymi (a co za tym idzie zaniedbanymi) symptomami zaburzeń psychicznych. Widuję ich zjeżdżając z autostrad, na skrzyżowaniach, przy wyjazdach z parkingów. Wielu już poznaję, bo stoją w tych miejscach od miesięcy czy lat. Co jakiś czas, ktoś da im pieniądze, które - według statystyk - najczęściej nie są przeznaczane na jedzenie. Czasem ktoś poda im jedzenie, które nie zawsze jest przyjmowane, a bywa, że ląduje w koszu na śmieci. Pomoc ta zagłusza nasze wyrzuty sumienia i tak na dobrą sprawę nie jest pomocą. Oczywiście, by pomóc tak jak to robił Wokulski trzeba mieć środki, a przede wszystkim ci, którym pomagamy, muszą chcieć zmiany swojej sytuacji, a z tym bywa różnie. 


Konfit z kurczaka
FareStart ofiarowuje pomoc i szkolenie. Współpracuje z wyznaczonymi liceami, zapewnia dostęp do psychologów, a przede wszystkim szkoli. W FareStart można zjeść lunch, można zamówić catering, a we czwartki można zjeść obiad przygotowany pod okiem szefów różnych kuchni i restauracji. Ten obiad ma narzucone menu i składa się zawsze z trzech części. Szefowie kuchni są znanymi lokalnie kucharzami i niewątpliwie jest to gratka, zwłaszcza, że cena nie jest wygórowana - $30 od osoby. Dodatkowo można kupić kawę, wina i inne dodatki do obiadu. Klienci obsługiwani są przez wolontariuszy - czy to z lokalnych grup czy to z firm, typu Microsoft. Wszystkie pieniądze uzyskane w ten sposób przeznaczane są na pomoc uczniom FareStart. Dodatkowo, wsparcia udzielają firmy, takie jak Amazon. W dniu naszej drugiej wizyty ogłoszono, iż właśnie Amazon będzie w wyznaczonym okresie dublował przekazane na FareStart pieniądze. 


Tort czekoladowy z kandyzowanymi pomarańczami
i sosem kokosowym
W czasie pierwszej wizyty w FareStart mieliśmy okazję zjeść obiad przygotowany pod okiem Adama Hagena, szefa kuchni w Alderbrook Resort & Spa. Przystawką była dynia przyprawiona harissą, podana wraz z grillowanymi krewetkami i ryżowymi kuleczkami arancini; daniem głównym był konfit z kurczaka, zaś czekoladowy tort z kandyzowanymi pomarańczami i sosem kokosowym dopełniał całości. Była też opcja wegetariańska, ale jej nie próbowaliśmy. Najmniej zadowolił mnie deser, ale wynika to bardziej z mojego gustu niż jakości. Nie przepadam za bogatymi ciastami czekoladowymi, nieco w stylu brownie. Ale zarówno przystawka, jak i danie główne były naprawdę smaczne. 



Duszona łopatka jagnięca
podana z buraczkami i marchewką
Druga wizyta była okazją do poznania szefowej Emily Dann, z The Carson Building. Tam, między innymi, organizuje ona obiady prix fixe, w czasie których można poznać jej najróżniejsze dania, których na codzień nie można znaleźć w menu. Obiad zrobiony z jej pomocą to sałatka, którą z cykorii, fenkułu, jabłka, dyni i rzodkiewek, z dodatkami orzechów i ziaren sezamu, duszona łopatka jagnięca lub gołąbki z selera i kurek w wersji wegetariańskiej, podawane z kluskami kładzionymi, buraczkami i marchewką, a na deser tarta gruszkowa z sosem waniliowym i ziarenkami sezamu, anyżu i innymi. 


Gołąbki z duszonym selerem korzeniowym i kurkami
podane z buraczkami i marchewką
Oba obiady były doskonałe. Obsługa była bardzo sprawna - momentalnie po zajęciu miejsc dostaliśmy przystawki, a zaraz potem pozostałe dania. Obsługujący nas kelnerzy-wolontariusze czekali w gotowości by podawać kolejne dania. Jedzenie było podane bardzo efektownie - np. tort czekoladowy na talerzu przystrojonym płatkami aksamitek. Zarówno konfit jak i jagnięcina były wspaniałe. Przyznam, że tak dobrej jagnięciny nie jadłam już dawno - rozpływała się w ustach. Porcje, które na pierwszy rzut oka wydawały się niezbyt duże, okazywały się wystarczające. Po obiedzie pozostało miłe uczucie nasycenia, a przede wszystkim zjedzenia smacznego dania. Przyznam, że była niesamowicie zaskoczona tymi doznaniami, bo idąc tutaj nie spodziewałam się tak ciekawego doświadczenia kulinarnego. A jednak... Jest to miejsce, które polecam i zdecydowanie zachęcam do jego odwiedzenia. Naprawdę warto - czy to w czasie lunchu czy w czwartkowy wieczór, gdy goszczą tu różni szefowie kuchni. 

Od czasu naszych wizyt w FareStart śledzę czwartkowe menu w dni kiedy idziemy do teatru czy na koncert. Miejsce to stało się dla mnie bowiem restauracją, gdzie nie tylko można zjeść nietuzinkowy obiad, ale i nabrać poczucia, że w ten sposób wzięło się udział w czymś co pomaga innym. 









Tarta gruszkowa z sosem waniliowym i ziarenkami






FareStart Restaurant
700 Virginia St
SeattleWA 98101
206.267.7601
Print Friendly and PDF

No comments:

Post a Comment