January 01, 2021

Noworoczne postanowienia

Zaczyna się kolejny rok. Znowu mamy nadzieję na to, że przyniesie nam oczekiwane zmiany, że będzie lepszy  niż poprzedni, że będzie dobry... 

Rok 2020 dał się nam we znaki. Witając go, nikt nie przypuszczał, że będzie to rok pandemii, zamknięć szkół i pracy, najróżniejszego rodzaju ograniczeń, w tym spotkań, kwarantanny, noszenia maseczek. Byliśmy świeżo po podróży do Belgii i Holandii, pełny wrażeń i zachwytów nad Brukselą i Amsterdamem. Mieliśmy kolejne plany podróżnicze... Tymczasem, nagle pojawiły się informacje o tajemniczym wirusie w Chinach, bardzo zaraźliwym i niebezpiecznym, o śmierci chińskiego lekarza, który jako pierwszy zauważył, że coś jest nie tak. Kiedy w połowie lutego zaczęły krążyć różne dowcipy o maseczkach noszonych w Chinach, śmialiśmy się z nich do rozpuku. Wszak Chińczycy i bez pandemii noszą maseczki, więc to nic dziwnego, że i przy tej nowej chorobie to robią. Poza tym wszystko to było takie dalekie i egzotyczne, a i  słowo pandemia nie istniało jeszcze w naszych słownikach. Potem doszły informacje z Lombardii o masowych zachorowaniach, śmierci... Ale nadal to wszystko było bardzo odległe i nas nie dotyczyło. Nawet przez chwilę nie myśleliśmy, że to się zmieni. Pojechaliśmy więc bez obaw zdobywać kolejne stany - Mississippi, Alabamę i Luizjanę. Podróż z przytupem zakończona w Nowym Orleanie - oglądaliśmy karnawałowe parady, w dzikim tłumie innych turystów i lokalesów, czyli tambylców, na paradach łapaliśmy koraliki, których kilogramy zwieźliśmy do domu, nosiliśmy twarzowe maski karnawałowe, delektowaliśmy się smakołykami kuchni nowoorleańskiej, w tym ciastem Trzech Króli czy beignets zjedzonymi w zatłoczonej Café du Mond. Dziś brzmi to jak wspomnienie z innej epoki....

Dziesięć dni później, o 300 m od naszego domu rozgrywał się dramat - wywożono kolejne ciężko chore osoby - głównie starsze i schorowane. Kolejne umierały w osamotnieniu - bez rodzin, których z powodu możliwości zarażenia się nie dopuszczono do nich. Kolejne osoby z personelu, a także strażacy czy personel ambulansów zarażał się lub zmuszony był przejść kwarantannę. Kolejne prace ogłaszały zamknięcie i przejście na model pracy z domu. Miasta wyludniały się, życie zamierało. Do naszych słowników weszły nowe słowa - pandemia, social distancing, COVID- 19... A my nauczyliśmy się żyć w nowej rzeczywistości. Nie wszyscy rzecz jasna, ale to osobny temat. Nigdy nie myślałam, że wychodząc 6 marca z pracy, wychodzę po raz ostatni, bo właśnie od tego dnia będę pracować zdalnie. Pamiętam jak dzisiaj, rozmowę z VP do spraw studentów, która z rozdrażnieniem mówiła "niech wreszcie ten wirus zejdzie z pierwszych stron gazet, bo nie mogę się opędzić od telefonów od studentów, którzy boją się przyjść na kampus". Myśleliśmy wtedy, że to będzie chwilowa sprawa.... 

Ale rok 2020 to nie tylko rok pandemii. Choć mniej wyjeżdżaliśmy, to mimo wszystko mieliśmy udane wypady i ... wypadek. W czasie wyprawy po naszym stanie, w pewnym momencie wskoczyła nam pod koła sarna. Dosłownie chwilę wcześniej komentowałam sarny stojące i leżące na poboczu. Ułamek sekundy i sytuacja nie do uniknięcia. Wszystko dobrze się skończyło, ale nawet teraz ciężko się o tym pisze. Ale.... Dzięki temu, że po wypadku czekaliśmy trzy godziny na odludziu, w kompletnej ciemności na pomoc drogową, pierwszy raz widziałam niebo tak usłane gwiazdami, z Drogą Mleczną jak na dłoni. Było to coś niebywałego! Udane wypady pozwoliły nam się oderwać od rzeczywistości i zobaczyć takie miejsca w naszym stanie, do których wcześniej nie dotarliśmy, bo nigdy nie były nam po drodze. Spędziłam cudny przedłużony weekend z przyjaciółmi nad jeziorem Chelan, a przy okazji zaliczyliśmy winiarnie. Może nie były tak spektakularne jak te na pograniczu stanów Washington i Oregon, ale nadal super. Być może właśnie dzięki pandemii i temu, że pracujemy z domu, nie gonimy już jak dawniej, spędzając godziny w korkach, mamy więcej czasu na wymyślniejsze dania. Co chwila czytało się o brakach na rynku różnych rzeczy - a to mąki, a to drożdży, a to słoików. Okazało się, że siedząc w zamknięciu inaczej jemy, próbujemy nowych potraw, a także więcej wekujemy, szykujemy zapasów na zimę. We wrześniu kupienie zakrętek do słoików graniczyło z cudem! 😉

My też inaczej jedliśmy. Uaktywniły się kulinarnie dzieci i albo samo gotowały, albo wynajdowały potrawy do spróbowania. Pojawiły się więc u nas potrawy, których wcześniej nie jadaliśmy. Praca z domu, to i więcej posiłków w domu - trzeba było je też bardziej urozmaicić.

Pandemia sprawiła też, że mniej czasu spędzaliśmy poza domem i chyba to wpłynęło też na propozycję wegetariańskich tygodni. Po letnim okresie, kiedy warzyw i owoców wciągaliśmy w siebie ogromne ilości, nastała aura mało warzywna. A za nią przyszedł sezon świąt. Aby móc sobie pofolgować przy stole w Święto Dziękczynienia, dzieci zaproponowały tydzień wegetariański, by jeść lżej przed mniej zdrowym tygodniem pokus. I udało się. Nikt nie chodził głodny, a nadal jedliśmy w urozmaicony sposób. Co ciekawe, niektóre potrawy zaskoczyły je tym, jak są dobre i pojawiły się zamówienia również i na później. 

Dzisiaj przeczytałam o veganuary. I zaproponowałam dzieciom by spędzić styczeń jedząc bezmięsnie. Chyba jeszcze nie doszłyśmy do tego, by jeść wyłącznie roślinnie, ale bezmięsnie możemy. Choć dopiero zaczynamy, mamy już pełno planów co będziemy jeść. Panny szukają kolejnych propozycji na kolejne dni. Weekend przeznaczamy na przygotowanie się - oczyszczenie lodówki z resztek mięsa i wędlin - mamy wszak jakieś otwarte, a nie chcemy ich zmarnować. Co się da zamrozić, idzie do zamrażalnika lub zamrażarki. Czego nie damy rady przechować, zjadamy. Na szczęście nie ma tego zbyt dużo. Od 4 stycznia definitywnie będzie już bezmięsnie. Miesiąc to długo, zobaczymy jak nam pójdzie. Mam nadzieję, że dobrze, bo to jest nasze postanowienie noworoczne. 

Patrzymy na rok 2021 mimo wszystko z nadzieją - że będzie lepszy, że wszyscy będziemy zdrowi, że w końcu zaczniemy wracać do normalności, nawet jeśli nie będzie ona taka jaką znamy sprzed pandemii. 




 

Print Friendly and PDF

No comments:

Post a Comment