ul. Karolkowa 30, 01-207 Warszawa, 517 338 535
http://www.columbuscoffee.pl/cc/kawiarnia-karolkowa-business-park/
To jedno z bardziej polecanych nam miejsc w Warszawie, jakie odwiedziliśmy tym razem. Zasadniczo hamburgery nie są moim ulubionym daniem, choć tu były w ciekawych kombinacjach. Właśnie te kombinacje wyniosły zwykłe burgery na zupełnie inny poziom. Brzmi to wyniośle, ale tak naprawdę jest. Nie ma bowiem nic atrakcyjnego w hamburgerze z serem, ale już ten sam burger oscypkiem i żurawiną staje się naprawdę niezłym daniem i może smakować. Uroku burgerom dodają ich nazwy takie jak Kuszenie gaździny, Bypass, czyli rozjemca tasiemca, Poranek kojota czy Ponury żniwiarz. Lokal przystrojony jest na styl amerykański - a więc są w nim różnego rodzaju memorabilia ze Stanów, takie jak tablice rejestracyjne z różnych stanów, zdjęcia i plakaty. Przyznam, że nieco szokuje flaga konfederacka wywieszona w lokalu na ulicy Zgoda. Być może dla obsługi jest to OK, ale już dla gości - zwłaszcza tych z USA czy też znających historię amerykańską - niekoniecznie, ze względu na konotacje. Wrażenia były różne. Podczas pierwszej wizyty, jedzenie było dobre, obsługa przyjmująca zamówienie sprawna, czas oczekiwania na relatywnie dania krótki, ale ... Większa grupa - a było nas 8 osób - może mieć problem z usadowieniem się razem, a obsługa w tym nie pomaga. Problemy ze stolikiem mieliśmy również i przy drugiej wizycie, gdy było nas pięcioro. W efekcie siedzieliśmy przy dwóch stolikach. Za drugim razem, zasadniczym moim zastrzeżeniem była jakość burgerów - surowość mięsa. Nikt nie zapytał nas na jak usmażone mięso mamy ochotę, a nasze burgery w najlepszym wypadku były zrobione w wersji medium. Ja akurat wolę well done, a nie gdy spogląda na mnie jasnoróżowe mięso. Zepsuło mi to apetyt i chęć do dalszej konsumpcji. Na wakacjach wolałabym się nie borykać z problemami ze zdrowiem. Z drugiej strony, mięso na brzegach było mało soczyste - przesuszone. Miałam wrażenie, że burger był robiony w mikrofalówce i stąd nie do końca się udał. Również i bułka - zwyczajna buła burgerowa. Niby nic, bo w końcu w Stanach takie jem i nie narzekam, ale ... W Stanach nie płacę za burger tyle ile tutaj (relatywnie), a burgery w restauracjach mają bułkę lepszą niż zwykła mcdonaldowa. Ponadto, gdy kupuje się takie burgery jak tutaj, powinno to iść w parze z lepszą bułką. Na pewno by to nie zaszkodziło. Popularność tego miejsca z lekka chyba też uderzyła obsłudze do głowy, gdyż nie do końca klienci są mile traktowani. Za pierwszym razem miałam ze sobą wodę w butelce i na chwilę postawiłam ją na stole, szukając czegoś w torebce. W dość niemiły sposób kelner zwrócił mi uwagę bym ją schowała, mimo iż widział, że woda ta nie jest pita na miejscu, bo w naszym zamówieniu było sporo różnych rzeczy do picia. Rozumiem, że obowiązują zasady, ale można je grzeczniej egzekwować, zwłaszcza gdy w grę ewidentnie wchodzi pomyłka, a nie zła wola. Przy drugiej wizycie, obsługa była mówiąc krótko nadęta. Pomimo głośnej muzyki, pani przy zamówieniach nie kwapiła się z głośniejszym powtórzeniem pytania. Zamówienie wstępnie zapisane na karteluszku zostało następnie błędnie wprowadzone to kasy. O uśmiechu czy jakimś miłym zdaniu czy nawet dziękuję zwyczajnie nie wspomnę, bo w lokalu na ulicy Zgoda nie ma co na to liczyć. Podsumowując, jeżeli ktoś BARDZO lubi burgery, to zapewne może skusić się na to, by odwiedzić Barn Burger i skosztować ich w innej odsłonie, bo są inne i niezłe. Można jednak mieć po nich lekką czkawkę, gdy trafi się na humorzastą obsługę i nie do końca prawidłowo zrealizowane zamówienie. 😉
PS. Jeśli ktoś nie przepada za wulgaryzmami, powinien sobie to miejsce odpuścić całkowicie - napis w toalecie o szczaniu zszokował mnie.
ul. Złota 9, 00-032 Warszawa, tel. 888 222 750 i ul. Zgoda 5, 00-001 Warszawa, tel. 571 414 121;
http://barnburger.pl/
Menora, jak to przystało na kawiarnię, oferuje również i wspaniałe ciastka w dość dużym wyborze i bardzo smaczne kawy. Ponadto jest tu sklep, w którym można zaopatrzyć się w pieczywo - jedyna trudność to dokonanie wyboru spośród różnych pięknie wyglądających.
Przy obu wizytach, latem, wybrałam stolik na zewnątrz. Ale w środku jest również bardzo przyjemnie. Jak zauważyłam, można tu posiedzieć dłużej i popracować. Widok osób z komputerami nikogo nie zaskakuje. Atmosfera jest miła. Nic dziwnego, że trudno było tu o stolik, choć w okolicy było kilka innych lokali.
http://bistrocharlotte.pl/
Sienna 76, 00-933 Warszawa, (22) 620 30 10
http://www.pelnapara.pl/sienna
Kompania reklamuje się jako miejsce tradycyjnych polskich potraw i niepowtarzalnej biesiadnej atmosfery. O ile z tym drugim w pełni się zgadzam, o tyle to pierwsze nie jest do końca prawdą. Owszem, oferowane są tu dania typowe dla polskiej kuchni, ale nie tylko. Jest wiele potraw z innych kuchni, jak choćby tzatziki towarzyszące grillowanej karkówce, sałatka grecka, carpaccio czy gulasz. Nie zmienia to jednak tego, iż jedzenie jest naprawdę bardzo dobre. Restauracja znajduje się na wprost Barbakanu, na Podwalu. Wnętrza są bardzo ładne - zabytkowe, z wystrojem nieco w stylu karczmy. Obsługa szybka i miła. Uroku dodaje pojawiająca się kapela, przygrywająca stare utwory warszawskich kapel. Muzyka jednak nie przeszkadza. Niewątpliwie jest to miejsce, do którego warto wrócić i popróbować kolejnych potraw. Choć pewnie lepiej zrobić to jesienią czy latem, kiedy jest chłodniej, a pogoda zachęca do konsumpcji cięższych potraw mięsnych.
http://podwale25.pl/
00-001 Warszawa,
+48 608 880 191
https://www.facebook.com/kawiarnianowomiejska
Villa Riccona - przyjemna restauracja w stylu włoskim. W zasadzie jest to kompleks hotelowo-restauracyjny, gustownie urządzony. Jest tu też i restauracja włoska, a w niej klasyka kuchni włoskiej. Restauracja jest dość spora - składa się na nią kilka sal. Można więc tu urządzić większe spotkanie. Należy się jednak liczyć z dość dużym rachunkiem, gdyż ceny nie są niskie. Zdecydowanie jest to miejsce na szczególne okazje, a nie na zwykłe wyjście.
Jednak jedzenie jest naprawdę dobre. Wszystko co zamówiliśmy, a uzbierało się tego trochę, było smaczne i ładnie podane. Carpacio z wołowiną idealnie zaostrzyły nam apetyty - było tego wystarczająco dużo na kilka osób, ale nie na tyle dużo, by się najeść. Rosół z bażanta z pierożkami i zupa-krem z białych warzyw idealnie przydały się w chłodniejszy, deszczowy dzień - rozgrzały i pobudziły do dalszego biesiadowania. A warto było, bo jako dania główne mieliśmy cielęcinę smażoną z szynką parmeńską, podaną z makaronem tagliatelle (saltimbocca alla romana), małże w sosie z wina, kaczkę confit, kluseczki gnocchi z czterema serami (gnocchi quatro fromaggio) oraz żeberka. Te ostatnie były smakowo najmniej włoskie, choć nadal smaczne. Na deser nie wszyscy się skusili, choć manu jest zachęcające. Dzieci były zachwycone fondantem z lodami. Jednym słowem obiad sprawił, że nie tylko najedliśmy się o syta, ale przede wszystkim mieliśmy to miłe poczucie jakie zostawia smaczny obiad. Jest to niewątpliwie miejsce, gdzie warto wrócić i spróbować kolejnych potraw.
Sadowa 2, 05-850 Jawczyce,
http://villariccona.pl/
Barki pod Zamkiem w Malborku - to miejsce można sobie spokojnie darować. Przyznaję, że wygląda dość urokliwie - placyk, z różnymi barami, w których - według opisu - można kupić jedzenie typowo polskie, a więc barszcz, pierogi, pajdę chleba ze smalcem. Uroku dodają eksponaty dekoracyjne w starym stylu, leżaki, rekwizyty. Nic bardziej mylnego. Najlepiej na tym tle wypadły placki ziemniaczane. Pierogi, mimo relatywnie wczesnej pory, nie było wszystkich tych, które podawał jadłospis. Załapaliśmy się tylko na te z mięsem - miały być obsmażone, były bardziej "ubrudzone" tłuszczem z blachy niż de facto obsmażane. Smalec był delikatnie mówiąc mało ciekawy - odniosłam wrażenie, że moją kromkę posmarowano zwykłym smalcem do smażenia, w którym utopiono kilka skrawków cebuli i może jedną skwarkę. Nie miał on nic wspólnego ze smalcem do chleba - aromatycznym i wypełnionym dodatkami. Barszcz w niczym nie przypominał barszczu. Prawdę mówiąc była to kpina z barszczu, gdyż podano nam przezroczystą ciecz o kolorze buraczanym pozbawioną jakiegokolwiek smaku. Dowolny barszcz z kartonu byłby kilka klas lepszy niż to co tutaj podano. A doprawiony barszcz z kartonu byłby rarytasem. Niestety, jest to przykład straconego potencjału, gdyż lokalizacja jest rewelacyjna i przy odrobinie dobrej woli można by tu zrobić rewelacyjne miejsce. W chwili obecnej, barki bazują na tym, iż są blisko zamku i wygłodniali zwiedzaniem turyści zaglądają tutaj zwabieni ładnym wystrojem. Choć nigdy nie oglądałam Kuchennych rewolucji i znam ten program wyłącznie z opisów i opowiadań tych, którzy go śledzą, to pomimo moich zastrzeżeń co do stylu pani Gessler uważam, że to miejsce idealnie nadaje się na jej wizytę i rewolucję.
Jarmark św. Dominika w Gdańsku - Jarmarku nie trzeba przedstawiać. To największa impreza plenerowa w Europie. Setki straganów, na których można kupić mniej lub bardziej potrzebne rzeczy, a wśród nich stoiska z jedzeniem czy tymczasowe knajpki. I to to jakim! Niby zwykłe uliczne jedzenie, a jednak nie. Można tu zjeść grillowane oscypki z żurawinami i pokosztować wielu regionalnych smakołyków. Stoisko z wyrobami mięsnymi z Litwy już z daleka zachęca zapachami najróżniejszych wyrobów wędliniarskich. Kiedy zaś podejdzie się bliżej, to zwyczajnie nie sposób się oprzeć. Wszędzie można kupić chleby jakich nie dostanie się w sklepach. No i oczywiście, jak to bywa na takich imprezach, nie może zabraknąć pajdy chleba ze smalcem (takim prawdziwym, a nie jak w Malborku pod zamkiem) i ogórkiem kiszonym czy małosolnym. Jednym słowem, tu nie da się zgłodnieć, a wielu rzeczy po prostu trzeba popróbować.
Kolejna podróż już wkrótce. A więc - ciąg dalszy nastąpi.
Jednak jedzenie jest naprawdę dobre. Wszystko co zamówiliśmy, a uzbierało się tego trochę, było smaczne i ładnie podane. Carpacio z wołowiną idealnie zaostrzyły nam apetyty - było tego wystarczająco dużo na kilka osób, ale nie na tyle dużo, by się najeść. Rosół z bażanta z pierożkami i zupa-krem z białych warzyw idealnie przydały się w chłodniejszy, deszczowy dzień - rozgrzały i pobudziły do dalszego biesiadowania. A warto było, bo jako dania główne mieliśmy cielęcinę smażoną z szynką parmeńską, podaną z makaronem tagliatelle (saltimbocca alla romana), małże w sosie z wina, kaczkę confit, kluseczki gnocchi z czterema serami (gnocchi quatro fromaggio) oraz żeberka. Te ostatnie były smakowo najmniej włoskie, choć nadal smaczne. Na deser nie wszyscy się skusili, choć manu jest zachęcające. Dzieci były zachwycone fondantem z lodami. Jednym słowem obiad sprawił, że nie tylko najedliśmy się o syta, ale przede wszystkim mieliśmy to miłe poczucie jakie zostawia smaczny obiad. Jest to niewątpliwie miejsce, gdzie warto wrócić i spróbować kolejnych potraw.
Sadowa 2, 05-850 Jawczyce,
http://villariccona.pl/
Kolejna podróż już wkrótce. A więc - ciąg dalszy nastąpi.
No comments:
Post a Comment