January 15, 2024

#35 Kulinarnie po Seattle i okolicy - Yanni's w Seattle

Kuchnia grecka oparta jest na prostocie i to właśnie mnie w niej oczarowuje. Może nie ma tutaj jakichś super spektakularnych dań, a może ja już po prostu zbyt dobrze zaznajomiłam się z kuchnią śródziemnomorską.... Choć przyznam, że bardzo lubię Gyros kupowane na Pike Place Market z mięsem oskrobanym z wielkiej tuszy mięsa, posypane fetą. Są nie do pobicia. Tym razem jednak zamiast do bistro czy okienka w ścianie, wybieramy się do restauracji greckiej, znajdującej się w Seattle, niedaleko Green Lake. Oczywistym minusem jest kwestia parkowania, ale nie było najgorzej. Dość szybko udało nam się znaleźć miejsce, a dalej było już tylko smacznie. Do Yanni's wybraliśmy się w pięć osób, co stworzyło nam możliwość spróbowania wielu potraw - od przystawek poczynając, a na deserach kończąc. 


Już kolorystyka budynku i nazwa restauracji w każdym aspekcie nawiązują do Grecji. Nie może umknąć uwadze ani kształt liter, ani nawiązanie do barw greckich, ani generalnie mówiąc grafika szyldu. W środku nie było słychać muzyki Yanniego, ale w końcu Yanni to nie jedyny znany Grek. 😉 Co prawda moje spojrzenie w kierunku Grecji zdecydowanie zaczęło się od Yanniego i jego słynnego koncertu na Akropolu, po którego obejrzeniu bardziej niż zwykle chciałam odwiedzić Ateny, ale nie było to jedyny bodziec i wpływ. 



Wnętrze restauracji jest proste, a jednocześnie zachęcające i nawiązujące do kultury greckiej. Kolorystyka, zdjęcia z różnych miejsc w Grecji, a nawet makieta Akropolu nad barem. Nie ma w tym nic z kiczu - jest przyjemnie stonowaną dekoracją. 


Wykorzystałam moment, gdy restauracja była dość pusta - tuż po otwarciu, by zrobić kilka zdjęć. Później już by mi się to nie udało, gdyż stopniowo zaczęła się zapełniać gośćmi. Gdy wychodziliśmy były jeszcze pojedyncze wolne stoliki, ale zdecydowanie nie ryzykowałabym przyjścia tutaj bez rezerwacji. 


Obsługa była bardzo szybka i ... spotkała nas niespodzianka. Pani błyskawicznie rozpoznała, że między sobą rozmawiamy po polsku. Okazała się być Ukrainką, która pewien czas spędziła ucząc się w Polsce. Pani bardzo płynnie mówiła po polsku, choć przyznała, że nieco wstydzi się używać polskiego, bo uważa, że nie zna go zbyt dobrze i ma silny akcent. Akcent był bardzo śpiewny, jak to u osób z Ukrainy mówiących po polsku, a zasób słów i poprawność wypowiedzi pani kelnerki idealna. Zapewniliśmy ją, że nie ma czego się wstydzić i spokojnie może mówić po polsku. Od tej pory rozmowa odbywała się właśnie w tym języku. 



Naszą niespieszną i wielodaniową ucztę zaczęliśmy od przystawek. 

PIKILIA DIPS

Przystawkami były pikilia dips, czyli talerz z różnymi dipami serwowany z ciepłym chlebkiem pita i chipsami. Dipy to - tzatziki, hummus zwykły i paprykowy, baba ghanoush oraz pikantny tyrokafteri. Wszystkie były smaczne, choć według mnie zdecydowanie tzatziki i baba ghanoush były zdecydowanie najsmaczniejsze. Wynika to jednak z tego, że nie jestem wielką wielbicielką hummusa, a i nie przepadam za pikantnymi potrawami. Pozostałym zjadaczom jednak bardzo smakowały i ostatecznie miseczki zostały w pełni wyczyszczone ze swojej zawartości.

TYROPITA

Drugą przystawką była tyropita, czyli rożki z ciasta filo nadziane fetą. Taką kombinację mogę jeść w dużej ilości - były bardzo dobre. 



KALAMARI PLAKI

Kalamari plaki to potrawka z kalmarów w delikatnie pikantnym sosie pomidorowym z dodatkiem cebuli, cukinii, oliwek i papryki. Potrawka podana była wraz z ryżem i delikatnie podsmażonymi warzywami i kawałkami ciepłego chlebka pita. Całość bardo dobra - nie może nie smakować. Porcja ogromna podana na dwóch talerzach.

CHICKEN KRASATI

Krasati z kurczaka (Chicken krasati) to kolejne danie - obsmażone kawałki kurczaka w winno-czosnkowym sosie z z dodatkiem grzybów i karczochów.  I w tym przypadku potrawka podana była wraz z ryżem i delikatnie podsmażonymi warzywami i kawałkami ciepłego chlebka pita. Całość bardo dobra - nie może nie smakować. Również i ta porcja była ogromna i podana na dwóch talerzach.

FRIED KALAMARI
Spróbowaliśmy też smażonych kalmarów, które przypadły nam do gustu. To sztandarowe danie w Yanni's, więc trzeba było je zamówić. Również i ta porcja była ogromna, choć mieściła się na jednym talerzu. Dodatkami były gotowane kartofle, obsmażane warzywa i towarzyszący im dip zrobiony z oliwy, chleba i dużej ilości czosnku. 


SOUVLAKIS

Kolejne danie to souvlaki, czyli grillowana jagnięcina podawana z dodatkami - kartofle, warzywa, pita i tzaztiki. Bardzo smaczne danie i choć na fotografii wygląda na małe, to było bardzo sycące. Jagnięcina była świetnie doprawiona.

Po takim obiedzie przyszedł czas na spróbowanie deserów. Zazwyczaj się na nie nie jesteśmy w stanie skusić, ale przezornie wzięliśmy do podziału 4 dania obiadowe i znalazła się jeszcze odrobina miejsca tu i ówdzie, by zmieścić deser. 


GLEKOTYROPITA

A na deser zaszaleliśmy jak nigdy! Była więc i glekotyropita, czyli zapiekane ciasto filo nadziane słodkim serem. Po wierzchu polane zostało miodem i oprószone cynamonem i płatkami migdałów. 

BAKLAVA

Nie mogło zabraknąć baklawy, wykończonej cieniutkimi paseczkami ciasta filo - tak cieniutkimi, że w pierwszej chwili myślałam, że to makaron. Taką baklavę i ciasteczka tak wykończone jadaliśmy w czasie wizyty w Grecji. 

GALAKTOBOUREKO

Galaktoboureko to znowu ciasto filo - kopertki z nadzieniem budyniowym, zapieczone na złoty kolor i podane skropione miodem i sokiem z cytryny. 

BAKLAVA ICE CREAM

Dobry deser musi mieć lody, więc mieliśmy też i lody baklawowe. 

Najedliśmy się solidnie i bardzo dobrze. Po naszej uczcie pozostało to miłe uczucie towarzyszące dobrym posiłkom. Z restauracji nie wyszliśmy, ale wytoczyliśmy się. Jednak warto było, bo wszystkim jedzenie bardzo smakowało. 


Yannis
7419 Greenwood Ave N
Seattle, WA 98103
206-783-6945
Print Friendly and PDF

No comments:

Post a Comment