July 09, 2017

Yellowstone i paprykarz prawie jak szczeciński

Kiedyś wyjazd wycieczkowy lub na tzw. saksy za granicę, w celach zarobkowych,  nie mógł się obyć bez konserw, na czele których stał paprykarz szczeciński. Nie byłam jego fanką - uważałam, że da się zjeść, ale jeśli można było go zastąpić pasztetem drobiowym czy kieleckim, to zdecydowanie to wolałam. Kiedy w 1989 roku jechałam do Szwecji, w moim plecaku były takie ilości puszek, że oczywiście zostały przekroczone wszelkie dopuszczalne normy celne, zaś ja ledwo go niosłam. Ale ... w czasach, gdy w jeden dzień zarabiałam równowartość pensji mojego taty po przeszło 20 latach pracy, zaś Szwecja słynęła z drożyzny, nie było innego wyjścia. Zakupy na miejscu należało ograniczać do niezbędnego minimum. Każdy tak robił.Ten wyjazd do Szwecji, mimo upływu czasu, nadal kojarzy mi się z ryżem - jadłam go w postaci paprykarzu szczecińskiego, i w postaci risotta. Po miesiącu takiej diety nie mogłam patrzeć ani na ryż, ani na paprykarz, ani na risotto. Z czasem mi przeszło. 😉 A po blisko 30 latach nawet zatęskniłam do paprykarzu i przed wyjazdem do Yellowstone, zrobiłam swój własny. Na piknikach, podany na kanapkach z pysznego, domowego chlebka, z ogórkiem małosolnym był przepyszny! 


Yellowstone też było wspaniałe - zamglone od pary z gejzerów łąki, skalne tarasy, kaniony, rwące rzeki i wodospady, zwierzęta. Jest to niesamowity park. Nie ma co do tego dwóch zdań. Nic dziwnego, że wszędzie i o każdej niemal porze towarzyszyły nam tłumy, przez które ciężko było znaleźć miejsce na piknikowy postój. Raz więc piknik musiał odbyć się na parkingu, na stojąco i z bagażnika. Drugiego dnia było już lepiej i udało nam się znaleźć miejsce piknikowe w przydrożnym lasku. Miło było chwilę odetchnąć i zjeść kanapki z paprykarzem serwowanym na chlebie wiejskim lub chlebie z chrupiącą skórką i z ogórkami małosolnymi lub ogórkami kiszonymi. A wszystko popijane włoskimi cytrusowymi napojami gazowanymi, przypominającymi naszego swojskiego "Ptysia". Słowem - powrót do przeszłości. 😋

1 średnia cebula
2 ząbki czosnku
1 puszka (170 g) tuńczyka w oleju
1 duża lub 2 średnie marchewki
1/2-3/4 szklanki ugotowanego na sypko ryżu (używałam białego Basmati)
2-3 łyżki przecieru pomidorowego
1 łyżka oleju 
1 łyżeczka majeranku
1 łyżeczka papryki mielonej

Opcjonalnie - sól

Cebulę pokroić w kostkę i podsmażyć na oleju, aż stanie się szklista. Pod koniec smażenia dodać czosnek i chwilę smażyć z cebulą, uważając by nie przypalił się. Marchewkę zetrzeć na tarce o grubych oczkach i dodać do cebuli; podlać odrobiną wody i dusić, aż zmięknie. Dodać tuńczyka i rozgnieść go widelcem. Chwilę smażyć, po czym dodać przecier i przyprawy. Na koniec dodać ryż - w zależności od naszych upodobań i dobrze całość wymieszać. Połowę zmiksować blenderem, a resztę zostawić w całości. Jeśli trzeba, posolić do smaku. Ostudzić. 

Paprykarz jest bardzo smaczny na ciepło, choć zasadniczo podaję go na kanapkach. Najlepiej z dodatkiem ogórków. 






























  


Print Friendly and PDF

No comments:

Post a Comment