Nie wymagają dużo pracy - praktycznie momentalnie, gdy mięso się piecze, dusi czy nawet tylko podgrzewa na obiad można zrobić wystarczająco kopytek, by obdzielić nimi domowe głodomory. Można też zaplanować obiad wcześniej i ugotować poprzedniego dnia kartofle by były na kopytka.
W Wielkopolsce
nazywane są szagówkami. Nazwa wzięła się od sposobu krojenia ciasta – na szagę,
czyli na skos. Jakby
jednak ich nie nazwać, to są po prostu dobre, a z mięsem i sosem czy też z
sosem grzybowym są doskonałe!
1 lb ugotowanych kartofli przepuszczonych przez praskę lub dobrze ubitych
1 jajko
1 szklanka mąki (może być potrzebne więcej lub mniej)
W misce połączyć kartofle z jajkiem i wyrabiać je podsypując mąką. Nie daję od razu całej mąki bo nie zawsze tyle trzeba. Ciasto musi być lekko twarde, by kopytka się nie rozgotowały, ale nie twarde jak kamień. Im dłużej wyrabiamy po dodaniu mąki, tym bardziej się lepi, więc nie należy przesadzać.
Z ciasta uformować kulę i odcinać z niej po kawałku. Formować niezbyt gruby wałeczek, spłaszczyć go nożem czy ręką, po czym wycinać z niego kopytka.
W dużym garnku zagotować wodę z solą. Do wrzącej wrzucać partiami kopytka. Doprowadzić do wrzenia, po czym zmniejszyć płomień, tak by woda lekko bulgotała. Garnek można częściowo przykryć pokrywką. Kopytka - kiedy są już ugotowane - wypłyną na wierzch. Dla pewności można zawsze jedno najpierw spróbować zanim się wyłowi z garnka wszystkie.
Podawać z mięsem w sosie lub same z sosem grzybowym. Odsmażane, z lekko przypieczoną skórką są równie pyszne.
No comments:
Post a Comment