
Przez wiele lat robiłam powidła tradycyjną metodą - stałam nad garem i mieszałam, by się nie przypaliły. Jeśli na troszkę odeszłam, zawsze był mniejszy lub większy problem - a to coś wykipiało, a to przypaliło. I dlatego nie lubiłam nigdy robić powideł, ale nie da się ukryć, że zawsze były one najlepsze. Żadne sklepowe, nawet w najmniejszym stopniu nie dorównywały tym domowym. Dlatego w sumie jednak robiłam.
Od pewnego czasu robię powidła metodą pieczenia. I skończył się problem z przypalonymi garami, z przypalonymi powidłami, staniem godzinami przy kuchni. Do pewnego stopnia, robią się same. A smakowo, nie różnią się niczym.
Powidła śliwkowe trafiły na listę produktów regionalnych i tradycyjnych wielu rejonów i w wielu wersjach. Ich odmiany zależały od śliwek, a także od dodatków, w tym cukru. Czytanie ich opisów jest ciekawą lekturą, bo choć powidła śliwkowe zdają się być takie same, to każde jednak różnią się i dodatkami, i wykonaniem. Podstawę oczywiście stanowią śliwki, ale i tutaj widać rozbieżności. Niektóre przepisy mówią o węgierce, inne o śliwce łowickiej, jeszcze inne o odmianach poniemieckich. Smażono je w wielkich miedzianych garach - często z udziałem całych rodzin, bo raz, że mieszanie było ciężką pracą, a dwa, że zrobienie powideł wymagało czasu (i stania nad garnkiem), a tego nie było za wiele dla zapracowanych pań domu. Ale są też i przepisy z wypiekaniem powideł w rozgrzanym piecu chlebowym. Słowem nasza metoda używania piekarnika nie jest wcale żadną nowością. 😉 Jest jedynie nowoczesną odmianą tradycyjnej metody, bo mało kto ma do dyspozycji piec chlebowy. Najciekawsze dla mnie było czytanie o tradycyjnych sposobach zabezpieczania powideł przed pleśnią, tak by przetrwały zimę. Przechowywane były zazwyczaj w kamiennych lub glinianych naczyniach i w nich zalewane były łojem lub nakrywane pergaminem moczonym w spirytusie i nakrywane dodatkowo ściereczką. Spirytus zresztą czasem dolewano do samych powideł - właśnie w celu zabezpieczenia przed zepsuciem. Potem już nastały słoje weki z gumką i dociskającą je klamrą, a obecnie przechowanie ich w słoikach z przykrywkami, to już żadem problem.
9 lb /3500 g dojrzałych śliwek węgierek (Italian lub President plums)
9 lb /3500 g dojrzałych śliwek węgierek (Italian lub President plums)
1 szklanka wody
Opcjonalnie - cukier do smaku
Śliwki dobrze umyć i wypestkować. Umieścić w garnku, który wstawić do piekarnika - np. stalowym (stainless steel), albo żeliwnym emaliowanym. Nakryć pokrywką lub folią aluminiową. Nakłuć folię w kilku miejscach, a pokrywkę uchylić. Garnek wstawić do piekarnika i piec prze 2 godziny w temperaturze 400 F /200 C od czasu do czasu mieszając. Przez następne dwa dni powtórzyć pieczenie przez półtorej godziny. Trzeciego dnia powidła powinny być już gotowe. Długość pieczenia tak naprawdę zależy od tego jakie były śliwki i jak gęste chcemy mieć powidła. Niektóre tradycyjne przepisy sugerowały tak długie smażenie powideł, by były tak gęste, że nie spadną z odwróconej łyżki.
Śliwki dobrze umyć i wypestkować. Umieścić w garnku, który wstawić do piekarnika - np. stalowym (stainless steel), albo żeliwnym emaliowanym. Nakryć pokrywką lub folią aluminiową. Nakłuć folię w kilku miejscach, a pokrywkę uchylić. Garnek wstawić do piekarnika i piec prze 2 godziny w temperaturze 400 F /200 C od czasu do czasu mieszając. Przez następne dwa dni powtórzyć pieczenie przez półtorej godziny. Trzeciego dnia powidła powinny być już gotowe. Długość pieczenia tak naprawdę zależy od tego jakie były śliwki i jak gęste chcemy mieć powidła. Niektóre tradycyjne przepisy sugerowały tak długie smażenie powideł, by były tak gęste, że nie spadną z odwróconej łyżki.
Gorące powidła przełożyć do wyparzonych słoików. Mocno zamknąć, postawić na pokrywce, przykryć ściereczką i ostudzić.
Uwagi dodatkowe
- Rzecz jasna, najlepsze są śliwki ze sprawdzonego źródła. Wtedy mamy gwarancję smaku. No i oczywiście dojrzałe, choć jędrne. Do powideł używam śliwek węgierek zwanych tutaj Italian plums. Doskonale się nadają i śliwki odmiany President, które są węgierkami w rozmiarze XXL. 😉
- Powidła robione bez cukru są same z siebie słodkie, a jednocześnie kwaskowate. Idealnie pasują jako dodatek do najróżniejszych wypieków. Tradycyjnie tak robiono powidła w wielu rejonach Polski. Jeśli są zbyt kwaskowate, można dodać do nich cukru, pamiętając, że je nieco rozrzedzi. Wówczas trzeba jeszcze chwilę powidła posmażyć lub popiec, by znowu się zagęściły.
- Do przechowywania używam różnej wielkości słoików - i takich o pojemności mniej więcej dwóch szklanek (1 pint - 16 oz) lub dużych o pojemności 4 szklanek (32 oz). Te ostatnie głównie z przeznaczeniem do użycia w okresie wzmożonych wypieków - rogalików, piernika czy tortu makowego.
- Słoiki można wyparzać w różny sposób - tradycyjnie, w garnku z wrzącą wodą, w piekarniku lub też po prostu myjąc je w maszynie do mycia naczyń (zmywarce) na najgorętszym cyklu - u mnie jest to sanitize.
- Wielokrotnie też przy okazji przepisów pisałam o przykrywkach. Przez lata nauczyłam się, że nie ma co na nich oszczędzać - niestety niejednokrotnie przekonałam się, że wielokrotne używanie tych samych pokrywek kończy się zepsutymi przetworami i zmarnowaniem jedzenia za kwotę większą niż koszt pokrywek. O czasie włożonym w przygotowanie przetworów nie wspomnę. Naprawdę najlepiej jest użyć nowych przykrywek - wtedy mamy pewność, że nie są rozszczelnione i dobrze zamkną nasze przetwory.

No comments:
Post a Comment