June 08, 2025

#45 Kulinarnie po Seattle i okolicy: Crumbl

Crumbl to sieć cukierni oferujących ciasteczka. Co tydzień ogłaszane jest menu, składające się z 6 wybranych ciasteczek z bogatej i stale powiększającej się oferty firmy.  
Zamówione ciasteczka pakowane są w charakterystyczne różowe pudełko z czarnym napisem na wierzchu. 

Historia firmy jest dość typowa, by nie powiedzieć banalna. Ktoś - w tym wypadku kuzyni z Utah - upiekł ciasteczka z drobinkami czekoladowymi, które uznał za idealne i zapragnął się nimi podzielić z resztą ludzkości. Zaczął swój biznes w małym pomieszczeniu w stylu otwartej kuchni (jak to bywa w wielu amerykańskich domach), a potem rozwinął do ogromnej sieci, obecnie już międzynarodowej. No a teraz mamy gigantyczną sieć cukierni - wyglądających dość sterylnie i prosto, z widokiem na kuchnię. Właśnie z powodu tej prostoty kojarzą mi się one z kafeterią na terenie kampusy firmy Apple, choć jedna nie ma nic wspólnego z drugim.  😉
Cukiernie Crumble są w zasadzie małymi sklepikami. Tu nie ma gdzie usiąść i zjeść ciastka z kawą. Tu się tylko je kupuje na wynos. Sklepiki w części dla klientów są małe, więc nawet obecność 4-5 osób sprawia, iż ma się poczucie zatłoczenia. Te w których ja byłam miały trzy stanowiska do zamawiania i kącik, gdzie można przycupnąć oczekując na jego odbiór. To tam znajduje się ekran wyświetlający realizowane zamówienia. Troszkę to wygląda jak poczekalnia w szpitalu, gdzie czeka się na pacjenta mającego zabieg, a na ekranie wyświetla się na jakim właśnie jest etapie. 😉



Jakie są ciasteczka Crumble? Według mnie przeciętne. Nie wybiegają smakowo poza to, co oferują inne miejsca sprzedające świeże ciastka. Dla mnie często są zbyt wyszukane i mają zbyt dużo dodatków. No i często są po prostu zbyt słodkie. Nie będę kryć, że z amerykańskich ciasteczek najbardziej lubię te klasyczne z drobinkami czekolady - chocolate chip cookies, ale z wiekiem i tych - choć nadal lubię - już nie jestem w stanie zjeść tyle ile w przeszłości. I pomyśleć, że kiedyś wydawało mi się to niemożliwe, by nie chcieć jeść słodyczy na torby i opakowania. 😉  




Oczywiście, że brzmię tu jak stary dziaders - czy jest feminatyw od słowa dziaders by móc siebie nazwać poprawnie? 🤔 Jednak chyba każdy młody człowiek, po pewnym czasie dochodzi do podobnego wniosku i przestaje zachwycać się ciasteczkami Crumbl. Ale młodość ma swoje prawa i wszyscy przeszliśmy przez fazy zachwytu czymś, co później okazało się zwykłą modą i zastanawialiśmy się nad tym, co my w tym czymś widzieliśmy.  



A jak na modę przystało, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, Crumbl jest bardzo widoczne w mediach społecznościowych i jest swoistym symbolem dzisiejszych czasów i Ameryki. Do tego stopnia, że młodzież europejska wybierająca się do Stanów, ma na swojej liście rzeczy do zrobienia wizytę w Crumbl. 


Zamawianie w Crumble jest bardzo zautomatyzowane - na tablecie. Praktycznie można obejść się bez kontaktu z pracownikiem. 


Pracownicy to osoby szykujące ciasteczka i pakujące je do pudełek. 



Ciasteczka tygodnia są dość dobrze wyeksponowane na ladzie, by wiadomo było jakie są i co w sobie zawierają. Nawet nie orientując się w ich nazwach i rodzajach można bez pudła złożyć zamówienie. 


Pojedyncze ciastko kosztuje około $5, zaś ceny zestawów są uzależnione od wielkości ciastek i ich liczby. I tak zestaw 4 dużych kosztuje $17, a 3 małych $9; 6 dużych ciastek $24, a tuzin dużych $45. Nie jest to więc tania przyjemność. No ale za modę się płaci!


Po złożeniu zamówienia czeka się około 10 minut na jego realizację, obserwując uwijających się w kuchni pracowników oraz 
ekran, na którym w kolejce pojawia się nasze imięW czasie, kiedy my czekamy, pracownicy przygotowują ciasteczka z gotowego ciasta trzymanego w ogromnych dzieżach. Co ciekawe, mimo iż niemal cały czas są pieczone, w sklepie nie czuć zapachu pieczonych ciastek. 



Aż w końcu następuje moment, kiedy przy naszym imieniu pojawia się napis Thank you! ...





... pracownik wywołuje nas do kontuaru i podaje różowe pudełeczko ze zrealizowanym zamówieniem




Czy warto zjeść ciasteczka z Crumbl? 🤷‍♀️ No cóż - na pewno warto spróbować, jak wielu innych rzeczy, choćby tylko po to by wyrobić sobie zdanie.  Ale - według mnie - to by było na tyle. Moim zdaniem wszystkie ciastka i ciasteczka jakie upiekłyśmy w domu były znacznie smaczniejsze niż te z różowego pudełeczka. Zapewne młodzi wielbiciele Crumbl nie podzielą mojej opinii i uznają za przejaw braku rozeznania, ale jak mawiali już starożytni - de gustibus non disputandum est


Biorąc zaś pod uwagę ceny w Crumbl, uważam, że jedna, góra dwie wizyty całkowicie wystarczą. Jeśli zaś zapragnę ciasteczek, to lepiej kupić je w cukierniach takich jak francuska czy włoska. 



Crumbl 
wiele lokalizacji 


Print Friendly and PDF

No comments:

Post a Comment