April 02, 2014

Kluski śląskie z dziurką, czyli gumiklyjzy

Mało która potrawa łączy się z legendą i z budowlą. A kluski śląskie tak, gydż we Wrocławiu jest Brama Kluskowa, która zawdzięcza swoją nazwę klusce, która z łatwością można zobaczyć na jej szczycie. 


Obraz przedstawiający Bramę Kluszczaną namalowany przez Otto Günther-Naumburga. Reprodukcja wydana pod koniec XIX lub na początku XX wieku w albumie litograficznych obrazków Wrocławia pt. "Das malerische Breslau" (w rozdziale 9 - "Partie am Dome") przez wydawnictwo Wilhelma Gottlieba Korna.

Dawno, dawno temu w małej wsi pod Wrocławiem mieszkał pewien człowiek. Miał on wspaniałą żonę, która gotowała bardzo smaczne kluski. Maż je uwielbiał i mógł jeść je w każdej ilości. Nikt nie gotował tak spaniałych klusek jak żona tego poczciwego człowieka. Pewnego dnia żona umarła. Nasz chłop płakał strasznie. Sąsiedzi najpierw żałowali biedaka, ale potem zrozumieli, że on nie za żoną tak płacze tylko za kluskami, których już mu teraz nie ma kto gotować. 


Wybrał się pewnego dnia nasz bohater na targ. Zmęczony drogą i swoim nieszczęściem usiadł przy kościółku św. Idziego, aby odpocząć. Sam nawet nie zauważył jak usnął. We śnie ujrzał swoją żonę, która do niego przemówiła: „Mężu tak rozpaczasz, że ja nie mam spokoju. Zostawiam Ci garnek pełen klusek. Jak je zjesz garnek następnego dnia cudownym sposobem sam się napełni. Jest tylko jeden warunek. Musisz zawsze zostawić jedną ostatnią kluskę w garnku.” W tym momencie chłop się obudził i zobaczył obok siebie garnek pełen klusek. Zadowolony od razu zabrał się do jedzenia. Kluska za kluska znikały szybko z naczynia. W końcu została tylko ta jedna - ostatnia. A nasz bohater nadal miał ochotę na kluski. Pomyślał sobie: „niemożliwe, żeby moja żona wystawiła mnie na taką próbę, dobrze mnie zna, wie że jestem łakomczuchem, zjem i na pewno garnek znów się napełni”. Jak pomyślał tak zrobił. Jednak w momencie, którym wziął ostatnią kluskę do ręki ona wyślizgnęła mu się z dłoni i uciekła na szczyt bramy, gdzie skamieniła. A garnek już zawsze pozostał pusty, ku przestrodze łakomczuchów. Ludzie, którzy byli świadkami tego wydarzenia nazwali malowniczą arkadę Bramą Kluskową, a skamieniałą kluskę na jej szczycie możemy zobaczyć i dziś.

Tyle legenda. Kluski śląskie pasują do bardzo wielu potraw. Ich zaletą jest nie tylko to, że robi się je super prosto, ale i to, że mają dziurki, w które wlewa się sos! Są dwie wersje  klusek - ta z jajkiem, i ta bez jajka. Według mnie różnicy wielkiej nie ma, więc po prostu - co kto lubi. 


1.5 lb/ 680 g kartofli
6 oz/170 g mąki ziemniaczanej
sól
1 jajko

Kartofle ugotować i przepuścić przez praskę (ricer) lub bardzo dobrze ubić. Można też przepuścić przez maszynkę. Najważniejsze jest to by w masie ziemniaczanej nie było grudek. Dodać mąkę ziemniaczaną i jajko. Dobrze wyrobić - wszystkie składniki muszą się połączyć. 

Kluski można zrobić w różny sposób. Z masy lepić kuleczki, spłaszczać je lekko, po czym palcem lub trzonkiem od drewnianej łyżki wygniatać dziurkę. Druga metoda jest znacznie szybsza - z ciasta należy zrobić wałeczek, po czym pokroić go na plasterki. W każdym plasterku palcem lub trzonkiem od drewnianej łyżki zrobić dziurkę. Gotowe kluski kłaść na omączonym blacie lub na papierze do pieczenia, aby nie przywarły do blatu. Zagotować duży garnek osolonej wody. Wrzucać kluski na wrzątek i gotować mniej więcej 1-1.5 minuty od wypłynięcia na wierzch.  

Uwagi dodatkowe
  • po latach robienia klusek z dziurką dla ich rodzinnych wielbicieli wypracowałam metodę ekspresową sprawdzającą się idealnie. Z dobrej jakości kartofli instant (mashed potatoes), bez żadnych dodatków, przygotowuję masę ziemniaczaną, czyli łączę płatki z ciepłą wodą i lekko je solę. A dalej już postępuję jak powyżej. 













Print Friendly and PDF

No comments:

Post a Comment