July 23, 2025

Kalimera, czyli grecka kuchnia radości Dionisiosa Sturisa

Kuchnią grecką trudno się zauroczyć bywając w greckich restauracjach. Praktycznie oferują ten sam zestaw jedzenia - głównie gyros, tzatziki, spanakopitę, suvlaki, baklavę. I chociaż są dobre, to jednak według mnie nie pokazują prawdziwego oblicza kuchni greckiej, tak bogatej i różnorodnej. Oczywiście można powiedzieć, że jest to typowe, iż restauracje pokazują maleńki wycinek z tego, co de facto można znaleźć w danej kuchni. I będzie w tym dużo prawdy; jednak najbardziej uderzyło mnie to właśnie w przypadku kuchni greckiej. Książki Dionisiosa Sturisa pokazują, że kuchnia grecka to znacznie więcej niż tych kilka dań i spokojnie w domu można zrobić świetne potrawy greckie. I jest to tylko część wegetariańska, bo Sturis jest wegetarianinem.

Ale zacznijmy po kolei. Zawsze chciałam pojechać do Grecji. I moje marzenie spełniło się, kiedy w 2010 roku poleciałam do Aten służbowo. Weekend w Atenach był bardzo intensywny - narzuciłam sobie ostre tempo zwiedzania i zachwyciłam się tym, co zobaczyłam. No i udało mi się popróbować nieco przysmaków greckich - tych najbardziej tradycyjnych. W czasie pandemii słuchałam namiętnie podcastów o książkach - rozmów z ich autorami. I tak natrafiłam na książki Sturisa. I zachwyciłam się nimi momentalnie. Były niesamowicie ciekawe, pokazywały kawałek najnowszej historii Grecji i Greków, w tym tych, którzy znaleźli się w Polsce po drugiej wojnie światowej. Właśnie z takiej rodziny polsko-greckiej pochodzi sam Sturis. I dzięki temu tak cudownie wprowadza nas w arkana kuchni greckiej. O ile w książkach "Grecja. Gorzkie pomarańcze" i "Zachód słońca nad Santorini" co jakiś czas pojawia się wątek kulinarny, o tyle "Kalimera. Grecka kuchnia radości" jest po prostu książką kucharską, w której są dodatkowe komentarze i opowieści. Taką książką jak kilka ostatnich przeze mnie omawianych, z których można nie tylko dowiedzieć się o gotowaniu, ale i historii czy kulturze. Znajduje się w niej wiele ciekawych opowieści wplecionych w przepisy, które stanowią główną jej część. Przepisy to dania warzywne, pieczywo i desery. To właśnie z niej można się nauczyć jak zrobić fasolę gigantes czy fasolakiję, fasades czy briam. Takich dań nie dostaje się często w restauracjach greckich. 

Książkę otwierają przepisy na przystawki i inne dodatki. Mezedes niczym hiszpańskie tapas to coś więcej niż przystawki. Cały posiłek może się z nich składać i wtedy po prostu się je podjada, biesiadując godzinami przy stole. Tak właśnie byliśmy przyjęci przez moją przyjaciółkę Anastasię. Stół dosłownie uginał się od bogactwa naszykowanych potraw, a były na nim głównie mezedes, choć nie zabrakło i dań głównych. I właśnie ze względu na tę tradycję spora część książki to mezedes - do których zaliczają się tzatziki, greckie sałatki, placuszki takie jak kolokitokeftedes, saganaki, czyli smażona feta, frytki po grecku (posypane kruszoną fetą i oregano), placuszki i kotleciki, pity, a nawet greckie obwarzanki kuluria. 

Kolejna część to przepisy na dania główne - od znanej musaki czy zupy fasolady, przez zapiekanki i najróżniejsze dania z przeróżnych warzyw. Każde wygląda smakowicie, a większość można spokojnie samemu przygotować. I choć Sturis podkreśla, że domowe ciasto filo to coś wspaniałego, niepowtarzalnego i wynoszącego nas na wyżyny smaków greckich, przynajmniej na początku, proponowane w książce dania zawierające ciasto filo można spokojnie zrobić ułatwiając sobie życie kupnym zamiennikiem. Może nie będą tak wspaniałe jak oryginały, ale będą wystarczająco dobre. 😉

Jedna trzecia książki to najróżniejsze desery, wśród których znajdziemy i bugatsę, i ciasto pomarańczowe, i ciasto orzechowe czy baklawę. Tu można znaleźć i przepis na jogurt z miodem i orzechami, tak często podawany w hotelowych restauracjach - niby nic specjalnego, ale naprawdę pycha przekąska. W Grecji to właśnie bugatsa przypadła mi niesłychanie do gustu, zwłaszcza, że rano można było ją kupić w różnych miejscach. Była świeża i ciepła. Idealna na przebudzenie, szczególnie jeśli towarzyszyła jej kawa. A skoro o kawie mowa, to w książce są i przepisy na nią - w tym na frappe po grecku, kawę po grecku, czyli po turecku (ellinikos kafes) i espresso freddo.

Każdy przepis jest napisany w przystępny sposób, także zrobienie dań nie powinno nikomu sprawić trudności. Każdemu przepisowi towarzyszy zdjęcie tak apetyczne, że natychmiast chce się zrobić wszelkie potrawy. A jakby było mało, to są i zdjęcia z Grecji, które dodatkowo budują nastrój książki.  I właśnie dlatego "Kalimerą" można się  zachwycić nawet nic z niej nie gotując. Wystarczy poczytać opowieści w niej zamieszczone, i pooglądać zdjęcia. I już się ma ochotę na greckie smaki, jak i na podróż do Grecji. 

Uwielbiam takie książki tak działające na moje zmysły. A ponieważ wykorzystałam już wiele przepisów z tej książki, śmiało mogę ją polecić każdemu. A przy okazji i inne książki Dionisiosa Sturisa o Grecji, z których można dowiedzieć się wiele o jej burzliwej historii, i niedawnych wydarzeniach. 

 




Print Friendly and PDF

No comments:

Post a Comment