October 11, 2014

Nalewka z owoców pigwy

Będąc w Polsce kupowałam Soplicę wiśniową; któregoś razu, wzbudziła moje zainteresowanie nowa - pigwowa. Była pyszna, więc zaczęłam kombinować jakby tu samej zrobić to cudo. Nie miałam bowiem ani owoców pigwy, ani pomysłu skąd je wytrzasnąć. Najpierw pojawiły się drzewka - za sprawą koleżanki, która wiedziała, że ich szukam. Jak wiadomo, drzewka długo rosną, a jeszcze dłużej decydują się na owocowanie. A tu niespodzianka - już w pierwszym roku, zaraz po posadzeniu pojawiły się całe dwa wielkie owoce. Można było zacząć produkcję. W wersji mini. I tu kolejna niespodzianka! W nowo otwartym w Kirkland sklepie perskim wypatrzyłam pigwy; dokupiłam i miałam już tyle, że starczyło na dwa słoiki nalewki. 

Nalewka stała i stała. Niby po pół roku powinnam zlać płyn z owoców, ale jakoś mi się nie kwapiło. Słoiki zaś przesuwały się coraz bardziej w głąb szafki, aż w końcu zniknęły z oczu. A wiadomo - co z oczu, to z serca. Po kolejnym pół roku przypomniałam sobie o nich. Nalewka wyglądała zachęcająco - miała piękny kolor, a po otwarciu słoików okazało się, że również i zapach, i smak. Warto było zapomnieć. 

owoce pigwy*
cukier - mniej więcej 1/2 szklanki na litrowy słoik
wódka - minimum 40%


Owoce umyć, pokroić na ćwiartki i wypestkować. Razem ze skórką pokroić na cienkie plasterki. Włożyć do słoika i zasypać cukrem. Zostawić na noc aby puściły sok. Zlać wódką, tak by całkowicie przykryła owoce.  Odstawić w ciepłe miejsce. 

Po minimum sześciu miesiącach, choć lepiej po całym roku, zlać nalewkę do czystych butelek. Dobrze jest płyn przefiltrować przez ściereczkę by odcedzić wszelkie farfocle. Zostawić nalewkę na kolejnych 6 miesięcy, by dojrzała**. 





* O różnicy na temat pigwy i pigwowca można dowiedzieć się na blogu Ziołowy zakątek

** Moją nalewkę zlałam po roku i zwyczajnie nie zdążyłam jej zostawić na dojrzewanie. Była od razu tak pyszna, że nie wiadomo kiedy znikła. ;) Print Friendly and PDF

No comments:

Post a Comment