Miód sprawia, że pierniczki są twardsze, więc można go pominąć, ale wiele osób uważa, że pierniczki bez miodu to tak naprawdę nie są pierniczki. Ja daję miód, choć i te bez miodu mi smakowały.
Już od jakiegoś czasu przymierzałam się do soku burakowego. Najbardziej przekonała mnie jednak do niego koleżanka z pracy, która poczęstowała mnie kiedyś sokiem z buraków własnej produkcji. Był pyszny - słodkawo-kwaskowaty, odświeżający. Przyznam, że zaskoczył mnie jego smak. Oprócz soku z buraków, były w nim i inne dodatki - cytryna, jabłka, imbir, marchewka. Postanowiłam więc sama zacząć taki sok robić. Po pewnym czasie zaczęłam bawić się składnikami - dodałam gruszek, soku z ogórka, zmieniałam proporcje. Za każdym razem wychodził bardzo smaczny sok, choć o nieco innym smaku. Warto więc zacząć od sprawdzonego przepisu, a potem samemu pokombinować dla odmiany.
Ogórki często wykorzystywane są do picia. Lista jego właściwości zdrowotno-kosmetycznych jest długa i powszechnie znana. Sok ze świeżych ogórków można pić w czystej postaci jak i w domieszce do innych soków. Powstały przy wyciskaniu miąższ można wykorzystać do tzatziki. A można też zrobić z tego maseczkę.
Po sokach marchewkowo-owocowych, typu "Kubuś", oto kolejna propozycja soku domowego. Tym razem jest to sok jabłkowo-gruszkowy z dodatkiem imbiru. Konsystencją przypomina nieco nektary - jest nieco gęstszy niż sok jabłkowy bez dodatków. Nie kryję, że soki owoce bardzo lubię, ale unikam ich ze względu na zawarty w nich cukier. Mimo iż jest on naturalny, jest to jednak jest to cukier. Ta mieszanka doskonale maskuje ostry smak imbiru, który ma wiele właściwości leczniczych, co w sezonie zimowym ma znaczenie. Sok jabłkowo-gruszkowy można też wykorzystać jako dodatek do innych soków - np. warzywnych, które są zdecydowanie zdrowsze, ale nie zawsze nam smakują w wersji solowej. Z sokiem jabłkowo-gruszkowym robią się łagodniejsze i znacznie przyjemniejsze do picia.
Na ten dzień czekałyśmy niczym Ross z serialu "Friends". Niemal rok. Krótko po ostatnim Święcie Dziękczynienia zobaczyłam odcinek z kanapką "The one with Ross's sandwich". Postanowiłyśmy, że po najbliższym zrobimy taką kanapkę. Julcia nawet specjalnie się do tego przygotowała - wynalazła i kupiła mi książkę kucharską inspirowaną serialem "Friends". I w końcu nadszedł TEN DZIEŃ! Dzień kanapki Rossa. Dzień takiej kanapki jaką Monica zrobiła mu z resztek z obiadu dziękczynnego. A więc musiał być indyk, nadzienie (stuffing) i sos (gravy). I chleb, a dokładnie to trzy kromki chleba. Nadzienia (stuffing) zwykle nie mamy, bo nikt z nas za nim nie przepada, ale czego się nie robi dla TAKIEJ KANAPKI. Pojawiło się więc na stole i nadzienie. Nikt go praktycznie nie jadł - od razu widać było, że użyte będzie następnego dnia. Nie było jasne dla nas czy w kanapce miała być sałata, ale czemu nie. No i żurawiny. W książce ich nie było, ale w przepisach znalezionych na internecie - różnie. Sam Ross opowiadając o kanapce nie wchodził w szczegóły, tylko skoncentrował się na głównych składnikach, a przede wszystkim na środkowej części kanapki nasączonej sosem z indyka (moist maker). Dodatki pominął. Ale co tam! Jak szaleć to szaleć. I była kanapka! I wszystkim smakowała! A co najważniejsze, sprawiła, że bez wysiłku i bólu pozbyliśmy się resztek indyka i dodatków! Ba! Po raz pierwszy okazało się, że było ich za mało! A Ola uznała, że na następne Święto Dziękczynienia powinniśmy po prostu od razu jeść takie kanapki. Nie powiedziała tylko czy z jej ulubionymi kartofelkami czy nie. 😉
Przez wiele lat kisiłam ogórki bawiąc się w pasteryzowanie ich. Ale od pewnego momentu stosuję dwie sprawdzające się metody. Jedna to kiszenie od razu od razu na zimę w przeznaczonych do tego celu słoikach. Metoda druga, to zostawianie z każdego kiszenia w kamiennym garnku porcji ogórków, które już po zakiszeniu trafiają do słoików i są odstawiane na zimę. Jedna i druga metoda sprawdza się świetnie, a ogórki doskonale nam się przechowują. I niezależnie od metody są równie smaczne.
![]() |
| Kuleczki ryżowe Arancini z grilowanymi krewetkami i dynią |
Nigdy nie miałam uprzedzeń względem jagnięciny. Jest to w końcu jedno z delikatnieszych mięs. Od lat robię szaszłyki z jagnięciny czy pieczenie. Tym razem pokusiłam się na zupełnie inny smak - słodkawą jagnięcinę w stylu marokańskim. Danie jest bardzo proste w przygotowaniu, co jest jego dużym atutem. Doskonale sprawdzi się - moim zdaniem - na imprezie, podane z innymi dodatkami typu tabbuleh, a nawet tzatziki czy sosem jogurtowym z pomidorami i ogórkiem, które zbalansują smak. Ja wybrałam tabbuleh i perski chleb sangak, który kupuję w Arya Food & Bakery.
Po świątecznych makowo-piernikowych smakach czas powrócić do lżejszych opcji. Może nie zdrowszych, bo ciasto jest ciastem, ale na pewno delikatniejszych. Stąd też pomysł z lekkimi ciasteczkami z jabłkiem. Zasadniczo jest to doskonały deser jesienny, szczególnie po wyjeździe do sadów po jabłka, ale nie oszukujmy się - jabłka można kupić niemal zawsze, więc i zimą takie ciasteczka świetnie się nadają, a co najważniejsze smakują.