Na ten dzień czekałyśmy niczym Ross z serialu "Friends". Niemal rok. Krótko po ostatnim Święcie Dziękczynienia zobaczyłam odcinek z kanapką "The one with Ross's sandwich". Postanowiłyśmy, że po najbliższym zrobimy taką kanapkę. Julcia nawet specjalnie się do tego przygotowała - wynalazła i kupiła mi książkę kucharską inspirowaną serialem "Friends". I w końcu nadszedł TEN DZIEŃ! Dzień kanapki Rossa. Dzień takiej kanapki jaką Monica zrobiła mu z resztek z obiadu dziękczynnego. A więc musiał być indyk, nadzienie (stuffing) i sos (gravy). I chleb, a dokładnie to trzy kromki chleba. Nadzienia (stuffing) zwykle nie mamy, bo nikt z nas za nim nie przepada, ale czego się nie robi dla TAKIEJ KANAPKI. Pojawiło się więc na stole i nadzienie. Nikt go praktycznie nie jadł - od razu widać było, że użyte będzie następnego dnia. Nie było jasne dla nas czy w kanapce miała być sałata, ale czemu nie. No i żurawiny. W książce ich nie było, ale w przepisach znalezionych na internecie - różnie. Sam Ross opowiadając o kanapce nie wchodził w szczegóły, tylko skoncentrował się na głównych składnikach, a przede wszystkim na środkowej części kanapki nasączonej sosem z indyka (moist maker). Dodatki pominął. Ale co tam! Jak szaleć to szaleć. I była kanapka! I wszystkim smakowała! A co najważniejsze, sprawiła, że bez wysiłku i bólu pozbyliśmy się resztek indyka i dodatków! Ba! Po raz pierwszy okazało się, że było ich za mało! A Ola uznała, że na następne Święto Dziękczynienia powinniśmy po prostu od razu jeść takie kanapki. Nie powiedziała tylko czy z jej ulubionymi kartofelkami czy nie. 😉
November 30, 2019
November 28, 2019
Indyk pieczony - najlepszy z najlepszych
Indyk pasuje na każdy świąteczny obiad - to na Święta Bożego Narodzenia czy na Święto Dziękczynienia. Ile raz piekę indyka, myślę o moim pierwszym do niego podejściu gdy za radą tzw. doświadczonych gospodyń wyciągałam ścięgna z nóg, używając do tego narzędzi taty, a w pewnym momencie i taty. Ponoć te ścięgna miały powodować twardnienie nóg. Hahaha! Nigdy więcej tego nie robiłam, a indyków i nóg indyczych od tej pory zjadłam wiele. Wszystkie były smaczne, a nie stwradniałe. Gdy w Święto Dziękczynienia stawiam indyka, pierwsze co słyszę to dzieci mówiące "czy ja mogę dostać nogę?" Druga rzecz jaka mi się kojarzy, to serial brytyjski Sekretny pamiętnik Adriana Mole'a 13 i 3/4. W jednej z jego części, gdy Adrian jest zapewne starszy niż to 13 i 3/4 lat, znajduje się opis Świąt Bożego Narodzenia w jego domu. Przyjeżdżają dziadkowie ze strony mamy:
"Sugdenowie odmówili drinka i pili herbatę, podczas gdy mama rozmrażała indyka w wannie. Pomogłem ojcu wytaszczyć Queenie (105 kg) i Berta (98 kg) z samochodu. Queenie należy do tego typu hałaśliwych staruszek, które farbują włosy i usiłują wyglądać młodo. Bert jest w niej zakochany. Powiedział mi to, kiedy go prowadziłem do ubikacji. (...) Poszedłem do łazienki i zastałem tam zapłakaną mamę, która oblewała indyka gorącą wodą z kranu. Powiedziała: „Adrianie, ten przeklęty ptak nie chce się rozmrozić. Co ja mam zrobić?” „Po prostu wrzuć go do pieca”, poradziłem. I mama tak właśnie zrobiła.
Zasiedliśmy do świątecznego obiadu z czterogodzinnym opóźnieniem. Ojciec był już wtedy zbyt pijany, żeby cokolwiek jeść. Sugdenom podobało się przemówienie królowej, ale jakoś nic poza tym ich nie zadowalało. Babcia Sugden dała mi książkę pod tytułem „Historie biblijne dla chłopców”. Nie bardzo mogłem jej powiedzieć, że utraciłem wiarę, więc podziękowałem i uśmiechałem się fałszywie tak długo, aż mnie rozbolały mięśnie."
Taki dramat nie rozgrywa się u nas w domu, zwłaszcza, że od kilku lat indyk się najpierw marynuje w zalewie przez około dobę, a my mamy podejście do Święta Dziękczynienia na luzie. Nawet gdy mamy gości, dzień upływa nam spokojnie i indyk zawsze wjeżdża na stół o ustalonej porze.
"Sugdenowie odmówili drinka i pili herbatę, podczas gdy mama rozmrażała indyka w wannie. Pomogłem ojcu wytaszczyć Queenie (105 kg) i Berta (98 kg) z samochodu. Queenie należy do tego typu hałaśliwych staruszek, które farbują włosy i usiłują wyglądać młodo. Bert jest w niej zakochany. Powiedział mi to, kiedy go prowadziłem do ubikacji. (...) Poszedłem do łazienki i zastałem tam zapłakaną mamę, która oblewała indyka gorącą wodą z kranu. Powiedziała: „Adrianie, ten przeklęty ptak nie chce się rozmrozić. Co ja mam zrobić?” „Po prostu wrzuć go do pieca”, poradziłem. I mama tak właśnie zrobiła.
Zasiedliśmy do świątecznego obiadu z czterogodzinnym opóźnieniem. Ojciec był już wtedy zbyt pijany, żeby cokolwiek jeść. Sugdenom podobało się przemówienie królowej, ale jakoś nic poza tym ich nie zadowalało. Babcia Sugden dała mi książkę pod tytułem „Historie biblijne dla chłopców”. Nie bardzo mogłem jej powiedzieć, że utraciłem wiarę, więc podziękowałem i uśmiechałem się fałszywie tak długo, aż mnie rozbolały mięśnie."
Taki dramat nie rozgrywa się u nas w domu, zwłaszcza, że od kilku lat indyk się najpierw marynuje w zalewie przez około dobę, a my mamy podejście do Święta Dziękczynienia na luzie. Nawet gdy mamy gości, dzień upływa nam spokojnie i indyk zawsze wjeżdża na stół o ustalonej porze.
November 05, 2019
#16 Kulinarnie po Seattle i okolicy: Cinque Terre
Restauracja Cinque Terre mieści się w jednym z budynków Amazon, w samym centrum rejonu Regrade, przy Westlake Ave, pomiędzy 6th Ave i 7th Ave. Nie jest jednak jego częścią, co oznacza, iż jest otwarta dla wszystkich, którzy mają ochotę tu zjeść. Jednak wpływy Amazon widać i w Cinque Terre - przede wszystkim po wystroju restauracji, który jest surowy i dość ascetyczny. Nie ma tu nic z ciepła większości włoskich restauracji; wręcz przeciwnie - królują tu gołe ściany, proste wyposażenie i plątanina rur nad głowami. Cenowo, Cinque Terre, jest być może w górnym przedziale typowych włoskich restauracji Seattle i okolicy, ale z pewnością nie odbiega od cen restauracji w centrum miasta. Jedzenie jest tu bardzo dobre, obsługa szybka i uprzejma. Wszystko to sprawia, że Cinque Terre tętni życiem.
Subscribe to:
Posts (Atom)