Poszłyśmy podziwiać światełka w Bellevue. Najpierw Snowflake Lane, a potem w Botanical Garden. Było przyjemnie i świątecznie. Aż chciało się by święta przyszły do nas jeszcze szybciej. Po powrocie do domu z wigorem zabrałam się do robienia pierniczków. Ponieważ nie mam ulubionego przepisu i jestem na etapie szukania takiegoż, wykorzystałam ten, który dostałam od Niny. Nina obiecała mi kupić pierniki toruńskie. Ale nie wyszło z różnych względów i Nina się tym martwiła. W zamian przysłała więc przepis. Zabrałam się do pracy nie przeczytawszy do końca uwag Niny. W efekcie ciasta starczyło na nasze pierniki i pierniki okolicznych dzieci. Ale tak to jest jak człowieka rozsadza nadmiar entuzjazmu i energii przedświątecznej, a przy okazji słucha się nowej płyty.