Morele są tymi owocami, które mi smakują na surowo jedynie gdy są jeszcze twarde, ale już słodkie. Za to w cieście smakują mi zawsze. I dlatego, w pełni sezonu aż mnie nosi by piec różne ciasta z dodatkiem moreli.
August 25, 2014
Tarta morelowa z nutką śliwkową
Morele są tymi owocami, które mi smakują na surowo jedynie gdy są jeszcze twarde, ale już słodkie. Za to w cieście smakują mi zawsze. I dlatego, w pełni sezonu aż mnie nosi by piec różne ciasta z dodatkiem moreli.
August 22, 2014
Pasta z tuńczyka z marynowanymi pieczarkami
Pasta z tuńczyka to chyba jedna z popularniejszych past. Każdy robi ją inaczej i przez to nie może się znudzić. Ja sama co rusz zmieniam proporcje i skład mojej pasty, przez co za każdym razem wychodzi ona nieco inaczej. Najważniejsze jednak jest według mnie to, by nie przytłoczyć jej nadmierną ilością majonezu, oraz by kwaskowatym smakiem ogórka zaakcentować smak tuńczyka.
August 12, 2014
Quiche z szynką i pieczarkami
August 11, 2014
Dżem morelowy
Po latach robienia dżemów metodą tradycyjną, czyli wymagającą wielogodzinnego gotowania, przeprowadziłam w zeszłym roku eksperyment z krótszym gotowaniem i dodaniem pektyny, czyli naturalnie żelującej substancji. Choć nie do końca przestrzegałam receptury z pudełka, to dżem i eksperyment udały się wspaniale. W dżemie, o pięknym kolorze moreli, pływały kawałki owców, a smak i zapach były zachęcały do jedzenia - na omlecie, w naleśnikach, z chałką czy brioszką. Doskonałe nadawał się i do glazury do dekorowania babeczek i tart z owocami. Postanowiłam więc, że zawsze będę robić taki dżem.
August 10, 2014
Smoothie pestkowiec
To smoothie kojarzy mi się z latem - w gorące dni doskonale się je sączy przez słomkę, odpoczywając na zacienionym balkonie. Tylko latem dosłownie się je pochłania - żadną inną porą tak nie smakuje. Można też je potraktować jako lekki lunch lub jego uzupełnienie.
Tym razem w smoothie dominują owoce jagodowe - najlepiej mrożone, bo wówczas smoothie jest tak zimne jak trzeba. Uzupełniam je bananem i sokiem pomarańczowym lub ananasowym, który umożliwia miksowanie.
To smoothie ma jeszcze jedną zaletę - za każdym razem wychodzi ciutek inaczej, choć niby jest takie samo. A wszystko dlatego, że ciężko jest mieć idealnie taką samą kombinację owoców używanych na jego zrobienie.
Ponieważ do tego smoothie najlepiej pasują mrożone owoce, jest to również sposób na zagospodarowanie ich resztek - takich, które jeszcze są dobre i wartościowe, ale niezbyt chętnie jedzone, gdy pojawiły się świeższe. Zamrażam wtedy owocki, które potem jak znalazłpasują do smoothie.
Tym razem w smoothie dominują owoce jagodowe - najlepiej mrożone, bo wówczas smoothie jest tak zimne jak trzeba. Uzupełniam je bananem i sokiem pomarańczowym lub ananasowym, który umożliwia miksowanie.
To smoothie ma jeszcze jedną zaletę - za każdym razem wychodzi ciutek inaczej, choć niby jest takie samo. A wszystko dlatego, że ciężko jest mieć idealnie taką samą kombinację owoców używanych na jego zrobienie.
Ponieważ do tego smoothie najlepiej pasują mrożone owoce, jest to również sposób na zagospodarowanie ich resztek - takich, które jeszcze są dobre i wartościowe, ale niezbyt chętnie jedzone, gdy pojawiły się świeższe. Zamrażam wtedy owocki, które potem jak znalazłpasują do smoothie.
August 09, 2014
Kompot z rabarbaru
To była tortura mojego dzieciństwa. Jak większość dzieci wychowanych w Polsce w latach siedemdziesiątych nie znałam soków owocowych, a na kolonie jeździłam w towarzystwie butelki z kompotem rabarbarowym. Był okropny!!!! Obrzydliwy! Paskudny! No i te wstrętne kłaki! Wolałam nie pić nic niż pić to paskudztwo. I nie ja jedna. Zwykle po przyjeździe dzieci na kolonie w koszach walały się butelki z kompotem. I zawsze mnie intrygowało czemu mama z takim uporem co roku daje mi ten kompot, choć tyle razy jej mówiłam jak bardzo go nie cierpię!
Wiele lat później, zachęcona opiniami innych, zrobiłam ciasto drożdżowe z rabarbarem. Potem były ciasteczka francuskie. Potem zrobiłam tartę. Co jedno, to lepsze. Uznałam więc, że do rabarbaru trzeba dorosnąć. W upalny dzień zrobiłam więc kompot. I był pyszny - lekko kwaskowaty i orzeźwiający.
Wiele lat później, zachęcona opiniami innych, zrobiłam ciasto drożdżowe z rabarbarem. Potem były ciasteczka francuskie. Potem zrobiłam tartę. Co jedno, to lepsze. Uznałam więc, że do rabarbaru trzeba dorosnąć. W upalny dzień zrobiłam więc kompot. I był pyszny - lekko kwaskowaty i orzeźwiający.
August 08, 2014
Pierogi z brzoskwiniami
Sezon brzoskwiniowy w pełni. Były brzoskwinie w jogurcie, w smoothie, w cieście, nie licząc ton zjedzonych zwyczajnie i po prostu bez niczego. A może zrobić pierogi z brzoskwiniami? Kto
powiedział, że pierogi na słodko muszą być z jagodami czy wiśniami. Przecież i
inne owoce też są świetne. Wyszły równie pysznie jak te z jagodami. Są tak delikatne, że rozpływały się w ustach.
Idealne na gorący letni dzień!
August 06, 2014
Drożdżówki z morelami
Były drożdżówki ze śliwkami, czas spróbować było innych. Stąd pomysł na zagospodarowanie moreli. A drożdżówki z owocami najlepiej smakują latem.
Przyznam jednak, że najbardziej lubię drożdżówki ze śliwkami. Z morelami wyszły niezłe, choć nieco mało wyraziste. Jak się jednak okazało, jedynie ja byłam tego zdania - domownikom bardzo smakowały i znikały jedna za drugą. To i dobrze!
Przyznam jednak, że najbardziej lubię drożdżówki ze śliwkami. Z morelami wyszły niezłe, choć nieco mało wyraziste. Jak się jednak okazało, jedynie ja byłam tego zdania - domownikom bardzo smakowały i znikały jedna za drugą. To i dobrze!
August 01, 2014
Drożdże - suche czy świeże?
W Polsce nigdy
nie piekłam ciast, które wymagałyby drożdży – przede wszystkim, dlatego, że
moja mama uważała ciasta drożdżowe za praktycznie niewykonalne. Dlatego, jeśli
ktoś miał ochotę na babkę drożdżową, kupował ją w Hali. Była naprawdę dobra. W pewnym momencie, tuż przed wyjazdem do USA zdarzyło mi się kilka razy zrobić pizzę - łącznie z ciastem i wyszło ono dobrze, co przekonało mnie, że nie taki diabeł straszny. No ale pizza i ciasto nieco się różnią.
W 1982 roku tata
przywiózł z Libii suszone drożdże – francuskie w małej puszce. To była nowość,
bo w Polsce wtedy nie były znane. Rosły
jak szalone. Użyliśmy ich do ciasta na pizzę i pamiętam jak nam urosły tak szybko,
że reszta jeszcze nie była gotowa. W pośpiechu przekładaliśmy zaczyn do większej miski, by nam nie uciekł.
Subscribe to:
Posts (Atom)