Kiedyś gdzieś wyczytałam, że strasznie dużo marnujemy wartościowego jedzenia, z czym generalnie się zgadzam. Kiedy widzę ile jedzenia ląduje w śmieciach przy wielu okazjach, to aż mną wstrząsa. Wiele razy ratowałam przed wyrzuceniem jedzenie po imprezach i nie zdarzyło się, by ono komukolwiek zaszkodziło, Wiele razy tłumaczyłam, że jedzenie magicznie się nie psuje w dniu upływu terminu przydatności czy też by nie wyrzucać jak leci całej zawartości zamrażalnika, tylko dlatego, że przez kilka godzin nie było prądu, tylko zastanowić się co de facto się nie nadaje (np. lody), a co nie miało szansy się zepsuć, zwłaszcza, jeśli zamrażalnik nie był otwierany. Ale autor artykułu nie miał akurat na myśli po prostu wyrzucania jedzenia na co dzień, a wyrzucanie czegoś, co według nas się nie nadaje, a tak naprawdę jest wartościowe i odżywcze. Jako przykład podał czosnek po kiszeniu ogórków. Hmm.... Faktycznie! Ja też go nie zachowuję, szczególnie gdy nabierze zielonkawo-niebieskiego koloru. Tymczasem, kiszony czosnek nie dość, że ma wszelkie właściwości zwykłego, surowego czosnku, to jeszcze jest delikatniejszy w konsumpcji - na kanapkach czy sałatkach. Ponadto nie ma tak ostrego i drażniącego zapachu. Słowem same zalety. Zachęcona peanami na temat tak przygotowanego czosnku, postanowiłam spróbować. I co tu dużo mówić - warto! Robota żadna - no prawie, bo czosnek trzeba obrać, a efekt znakomity.
czosnek
sól morska
woda
koper
chrzan
Opcjonalnie: ziarna pieprzu, gorczyca i inne zioła
Na dnie czystego słoika ułożyć koper i pokrojony na plasterki chrzan. Jeśli używany gorczycy, pieprzu czy ziół, można je też od razu dodać. Następnie ciasno ułożyć ząbki czosnku. Całość zalać letnią wodą (może być przegotowana, a może być z kranu, jeśli mamy wodę dobrej jakości) i doprawić solą w proporcji 1 łyżka soli na 1 litr wody. Słoik przymknąć i ustawić w ciepłym miejscu na 3 tygodnie. Po tym czasie słoik domknąć i wstawić do ciemnego, chłodnego pomieszczenia. Ja wybrałam lodówkę i sprawdza się to doskonale.