Zazwyczaj piekę je z owocami - jabłkami, rabarbarem lub śliwkami, choć bywało, że i czereśnie się przydały. Z rabarbarem lub ze śliwkami jest jednak zdecydowanie najlepsze. Szczególnie ten rabarbar mnie dziwi, bo przez lata kojarzył mi się z koszmarnym kompocikiem, zazwyczaj robionym "na drogę", czyli na wyjazd na kolonie. Albo mi się smak zmienił albo ten kompocik był wybitnie felerny, bo do tego ciasta rabarbar wybitnie pasuje.😉
Ciasto:
4 szklanki mąki (50 dag)
1 pałka masła (10 dag)
¼ szklanki oleju
1 szklanka cukru + 1 cukier waniliowy
4 jaja – 2 całe +2 żółtka
3.5 łyżki suszonych drożdży (7 dag zwykłych)
1 szklanka mleka
Kruszonka:
2 szklanki mąki
1 szklanka cukru (+1 cukier waniliowy)
2 pałki masła (20 dag)
Sposób przyrządzania przepisany z notatek cioci Krysi:
Jajka ukręcić z cukrem, zaś mleko podgrzać, a masło roztopić. Drożdże rozrobić z odrobiną cukru i ciepłej wody. Do masy jajowo-cukrowej wsypać mąkę i wymieszać - w oryginalnym przepisie podają, że dobrze się miesza drewnianą łychą - "kopyścią", ale ja tradycyjnie wolę mikser, bo jestem za leniwa na kopyście.
Wlać ciepłe mleko i rozpuszczone masło cały czas mieszając. Dodawać kolejne składniki. Mieszać aż ciasto zacznie odstawać od brzegów naczynia. Wyłożyć ciasto na blachę wysmarowaną tłuszczem - na wierzch ułożyć owoce (jabłka, śliwki, rabarbar czy wiśnie - co kto lubi), a następnie posypać kruszonką. Zostawić do wyrośnięcia.