W końcu i ja poddałam się modzie i zrobiłam sernik baskijski. Jest to sernik bez kompleksów - spieczony od góry, zapadnięty, niekształtny i popękany. I pomyśleć ile człowiek się naszarpał i nastresował w przeszłości, by nauczyć robić dobry sernik, a potem taki kulfon robi furorę 😉 No a co najważniejsze - z definicji nie ma spodu!!!!!! Zawsze mówiłam, że spód w serniku to jakiś wynalazek oszczędnego, by nie powiedzieć skąpego Krakusa, który żałował sera i nawalił ciasta na spód i na kratkę na górę sernika, po czym obwieścił, że to jest sernik krakowski. Nic dziwnego, że jak króla poczęstowano takim cudem to od razu przeniósł stolicę do Warszawy!!!!!! 😉 Ale żarty na bok. Trzeba przyznać, że nie dziwię się, iż sernik baskijski zrobił furorę. Jest kremowy i dosłownie rozpływa się w ustach; nie wymaga wielkich umiejętności by go zrobić i bez wielkiego wysiłku udaje się. Celowo jest "przypalony" z góry - mniej lub bardziej, a w środku mniej lub bardziej ścięty.
Ciekawa jest historia tego sernika, który wcale nie jest nowością na kulinarnym firmamencie jakby się mogło wydawać patrząc na jego ostatnią popularność. Syn jednego z założycieli i właścicieli restauracji La Viña w San Sebastian, Santiago Rivera Jiménez, lubił eksperymentować kulinarnie. Pod koniec lat osiemdziesiątych opracował przepis na prosty sernik, który z czasem zasmakował bywalcom restauracji. Był to okres kiedy twarożek/serek kremowy typu Philadelphia dopiero zdobywał popularność na rynku hiszpańskim i w kuchni hiszpańskiej, otwierającej się nico na nowoczesne nowinki kulinarne. Serniki nie były kojarzone z kuchnią baskijską. Oryginalnie wykorzystany został twarożek San Millán, a w kolejnych wersjach zbliżony do niego smakiem Philadelphia. Sernik baskijski nadal jednak był specjałem lokalnym. Dopiero podróżujący do Hiszpanii turyści, a z czasem media społecznościowe sprawiły, że stał się on modny. Kolejnym przyczynkiem do sukcesu i popularności były zachwyty wielu szefów kuchni, w tym takich jak Paul Pairet z szanghajskiej restauracji wyróżnionej trzema gwiazdkami Michelin oraz wielu krytyków i dziennikarzy kulinarnych z całego świata. Już w 2018 roku, sernik baskijski stał się swoistym musikiem kulinarnym dla wielu. Ale tak na dobrą sprawę największym momentem przełomowym było dotarcie na rynek azjatycki - Chiny, Singapur czy Honk-Kong. Za sprawą Tik-Toka czy Weibo sernik baskijski rozpowszechnił się w Azji, a z czasem stał się super-popularnym trendem/wiralem i w innym miejscach świata, zwłaszcza w okresie pandemii. Wtedy już po prostu nie sposób było o nim nie usłyszeć. Sam jego twórca, Santiago Rivera Jiménez nie robił z niego tajemnicy i podzielił się przepisem publicznie. Ci którzy mieli okazję odwiedzić San Sebastian czy wręcz La Viña, zamieszczają zdjęcia tego najbardziej oryginalnego sernika - czy to w kawałkach czy to jeszcze w tortownicach, wyłożonych papierem do pieczenia i czekającego na rozkrojenie.
2.2 lb / 1 kg sera typu Philadelphia
- Sernik baskijski podawany jest bez żadnych dodatków typu owoce czy polewa. To go również odróżnia od wszelkich innych serników.
- Sernik baskijski, jak już wcześniej pisałam nie ma spodu - jest niepotrzebny
- Upieczony sernik baskijski ma prawo być lekko lejący się w środku - niczym ser camembert czy też brie. Jest przecież krócej pieczony niż inne serniki, ale przez wysoką temperaturę pieczenia nie jest surowy w środku, a tylko ewentualnie mniej ścięty. Jeśli taka konsystencja nam nie do końca pasuje, wystarczy podpiec go nieco dłużej.
Zdjęcie Restauracji i Baru La Viña w San Sebastian - gotowe serniki. Zdjęcie zrobione metodą zrzutka ekranu z wirtualnej tury restauracji |
|
No comments:
Post a Comment