Przyznam szczerze, że do niedawna miałam kiepskie skojarzenia z brukwią, chociaż nigdy jej nie jadłam. Chyba za dużo nasłuchałam i naczytałam się opowieści o II wojnie światowej i bida-zupie z byle jaką, a czasem wręcz zgniłą, brukwią. I przez to nawet nie patrzyłam w jej kierunku, choć w USA brukiew, czyli rutabaga, jest dostępna niemal w każdym sklepie spożywczym. Podobnie zresztą jak wielu Polaków, bo niechęć do brukwi przeszła w Polsce z pokolenia na pokolenie i wcale nie tak łatwo ją kupić. Po wojnie była tak znienawidzona i kojarzona z biedą i wojennymi cierpieniami, że wręcz stała się karmą dla zwierząt, a nie dla ludzi.
A przecież brukiew nie pojawiła się nagle w czasach wojny. Znana jest od stuleci - pierwsze wzmianki na jej temat pochodzą ze szwajcarskiej książki botanicznej z 1620 roku, gdzie brukiew jest opisywana jako roślina dziko rosnąca w krajach skandynawskich. We Francji, Skandynawii, Stanach czy Kandzie jest popularnym warzywem. W Polsce brukiew też była znana i używana w różnych potrawach, zwłaszcza w kuchni regionalnej. Sądecka karpielanka czy też korpielanka to właśnie zupa z dodatkiem brukwi (karpieli to gwarowa nazwa brukwi w rejonie małopolskim). Zupa z brukwi z tego rejonu była na tyle popularna, że znalazła się na liście produktów regionalnych i tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Niejako po sąsiedzku, bo w Beskidzie i na Śląsku, używano brukwi (kwaków, kwacków) i w zupach, i jako zamiennika kartofli. W końcu wyparły one skutecznie brukiew, która stała się paszą dla bydła. Zanim jednak tak się stało, w ostatki kobiety tańczyły „taniec na kwacki", który miał zapewnić urodzaj brukwi. Również i na Kaszubach w zupie/gulaszu z gęsiną używane były żôłte wrëki, czyli żółta brukiew. Właśnie ta tradycyjna kaszubska zupa z żôłtich wrëków również znajduje się na liście produktów regionalnych i tradycyjnych MRiRW. Potrawki i z z brukwią - zwykłe i przecierane - z dodatkiem kasz, grzybów, klusek, mięsa świadczą o tym, że był to naprawdę ważny dodatek kulinarny.
Brukiew zasadniczo nie rośnie dziko - ani w Polsce, ani w innych miejscach. Jest uprawiana na potrzeby spożywcze. Jest doskonałym źródłem witaminy B i różnych minerałów, przez co coraz bardziej wraca w Polsce do łask i zyskuje na popularności wśród wegetarian i wegan.
1 por
2 łodyżki selera
2-3 marchewki
1 pietruszka / pasternak
1 brukiew
1 łyżka oleju
8 szklanek wywaru jarzynowego lub mięsnego
5 ziarenek
2 listki laurowe
koperek
sól i pieprz do smaku
makaron typu zacierki - własnej roboty lub kupny
Opcjonalnie - śmietana zwykła lub wegańska, 1 koszyczek/baldach kopru - takiego jak do kiszenia ogórków
Pora pokroić na cienkie ćwierćplasterki, a pozostałe warzywa w kostkę. Brukiew może być nieco grubiej pokrojona - jak kartofle do zupy.
Na oleju zeszklić pora. Dodać selera i jeszcze chwilę smażyć, a następnie dorzucić pozostałe warzywa. Zalać wywarem, dołożyć ziele angielskie i listki laurowe, 1 łyżeczkę soli, a także koper - jeśli go używamy. Gotować aż warzywa będą miękkie, ale nie będą się rozpadać. Pod koniec gotowania usunąć koper i listki laurowe, a następnie doprawić zupę pieprzem i solą, jeśli tego jeszcze wymaga.
Zacierki osobno ugotować zgodnie z instrukcją na opakowaniu lub po prostu w wodzie jak makaron. Zacierek nie dokładać do garnka z zupą.
Podawać gorącą zupę z 2-3 łyżkami zacierek i hojnie posypaną świeżym koperkiem.
Uwagi dodatkowe
- Według mnie zupa z brukwią, podobnie jak wiele innych zup, znacznie lepiej smakuje ze śmietaną. Jeśli wolimy, śmietanę można pominąć lub podać na boku dla chętnych zabielania zupy.
- W wersji mięsnej, do zupy można dorzucić kawałki mięsa, na którym gotował się wywar.
No comments:
Post a Comment