Dolce & Chianti jako relatywnie nowe miejsce w Kirkland nie jest jeszcze zbyt znane, przynajmniej to w Kirkland, ale niewątpliwie w pewnym momencie stanie się bardziej popularne i wtedy już konieczne bedą rezerwacje, zwłaszcza na high tea, które cieszą się coraz większą popularnością i w wielu innych miejscach są znacznie droższe.
Do Dolce & Chianti można wybrać się o każdej porze dnia na kawę i ciastko/deser, ale warto wypróbować i innych opcji - śniadanie, późne śniadanie (brunch), lunch albo high tea oferowane w weekendy. Do wyboru są sałatki, kanapki różnego rodzaju lub słodkie opcje śniadaniowe typu pankejki czy gofry. Ale, jak możemy przeczytać na stronie Dolce & Chianti jest to przede wszystkim miejsce śniadaniowe: "It's always a Breakfast at Tiffany's inside our Chic European & Coastal Italian Cafe, Tea, Coffee, Cocktails, Brunch & Sweets". Dlatego też nasz posiłek będzie raczej delikatny. Jeśli chcemy zjeść obiad, należy wybrać siostrzaną restaurację włoską, po drugiej stronie budynku - Chianti.
Kawiarnia ma ciekawy wystrój, w którym oprócz całej masy odcieni koloru różowego, można znaleźć odnośniki do filmów. Oczywiście pierwsze co rzuca się w oczy, to zdjęcia Audrey Hepburn i Marilyn Monroe.
To nie jedyne odniesienie do filmów - przy drzwiach jest kącik z fotelem i napisem Eat, love and pray, nawiązującym do popularnego swego czasu filmu z Julią Roberts. No i oczywiście książki, na podstawie której ten film powstał. Na stolikach stoją różowe kwiatki, a pod sufitem podwieszone są parasolki - oczywiście różowe, dobrze komponujące się z pastelowymi kolorami mebli - brzoskwiniowymi, zielonymi czy niebieskimi.
To co jedliśmy bardzo nam smakowało - i kawy, i herbata, i te bardziej konkretne rzeczy. Wszystko było podane bardzo apetycznie i zachęcało do jedzenia. Nie było tu miejsca na bylejakość i podawanie od niechcenia. Prezencja zdecydowanie jest tu dopracowana w każdym szczególe - od wystroju począwszy, a skończywszy na używanych naczyniach - szklanych, a nie plastikowych.
Równie ładnie podana była sałatka Pear heaven, w której oczywiście dominują gruszki, gorgonzola i kandyzowane orzechy włoskie.
Po takim brunchu, nie mieliśmy już miejsca na kuszące słodkości - najróżniejsze ciastka i ciasteczka. Ale prezentowały się wspaniale i są warte grzechu. 😉
To co podobało mi się w Dolce & Chianti to to, że nikt nas nie próbował stąd przepędzać pytaniami o dodatkowe zamówienia czy przyniesienie rachunku, mimo iż zasiedzieliśmy się tu nieco. W dobrym towarzystwie nietrudno nie zauważyć upływu czasu, co niekoniecznie wpasowuje się w model wielu miejsc, gdzie liczy się obrót. Zdaję sobie sprawę, że klientów nie było zbyt wielu, ale nawet i w takich sytuacjach, w niektórych miejscach obsługa daje do zrozumienia, że czas minął i należy się zbierać.
No comments:
Post a Comment