Na Śląsku, ostatki, czyli we wtorek przed środą popielcową, nazywano śledzikiem, na cześć dania, jakim są właśnie śledzie przyrządzone na różne sposoby i serwowane w tym dniu. Dla wielu są one doskonałą zakąskę na zimno, łatwą i szybką w przygotowaniu, niedrogą, a przede wszystkim idealnie idącą w parze z mocniejszymi trunkami, których nie tylko szczędzono tuż przed Wielkim Postem, a wręcz uważano je za obowiązkowe. Śledzie przygotowywano na wiele sposobów - z cebulą w oliwie, z cebulą w śmietanie, na słodko, na kwaśno, łagodnie lub ostro, w sosach majonezowych, śmietanowych, pod pierzynką i bez niej. Ponieważ na Śląsku, zwłaszcza Dolnym, nie brakuje osób, które tu przyjechały ze wschodnich rejonów w ramach zasiedlania tzw. ziem odzyskanych, to i taki śledź też znajduje się w ostatkowym repertuarze. Zazwyczaj jadamy ją w okolicy świąt Bożego Narodzenia, ale nie tylko.
6 filetów śledzia w oleju
2-3 ogórki kiszone
1 jabłko
2 buraki
4 jajka ugotowane na twardo
1 cebula
kilka łyżek gęstej kwaśnej śmietany
sól do smaku
Buraki umyć i nie obierając upiec. Ostudzić, obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczkach.
Jabłko i ogórki zetrzeć na tarce o grubych oczkach i wymieszać z burakami. W razie potrzeby delikatnie doprawić solą, pamiętając, by nie przesadzić z ilością soli, gdyż dojdą jeszcze śledzie.
Cebulę pokroić w drobną kostkę i wymieszać ze śmietaną. Jajka zetrzeć na drobnej tarce na wiórki.
Śledzie pokroić na mniejsze kawałki i wymieszać ze śmietaną i cebulą. Ułożyć na płaskim talerzu lub półmisku. Na wierzchu ułożyć mieszankę buraczano-jabłkowo-ogórkową. Całość posypać jajkiem i udekorować koperkiem. Wstawić do lodówki na kilka godzin.

No comments:
Post a Comment