December 24, 2018

Łasuch literacki po raz drugi, czyli super piernik Mamy Żakowej

Kiedy miałam prawie 13 lat, leżałam przez parę tygodni w domu po wyjściu ze szpitala. Miałam mnóstwo czasu na czytanie i wtedy wpadła mi w oko książka o żółtej okładce. Z okładki tej spoglądała na mnie wesoła dziewczyna, Cesia Żak, a książką była "Szósta klepka" Małgorzaty Musierowicz. Nie wiedziałam wtedy, że właśnie sięgnęłam po "narkotyk", od którego nie uwolnię się przez długie lata. Od tej pory książki Musierowicz połykałam na jeden przysiad, krótko po ich ukazaniu się. Ale na zawsze Cesia była najbliższą mi bohaterką, która niestety znikła, gdy "Jeżycjada" zaczęła się kręcić wokół rodziny Borejków. Tu i ówdzie Żakowie się przemknęli mniej lub bardziej, ale to już nie było to samo. Nie było już na pierwszym planie krwawego tragicznego kotlecika czy pycha czerwonego przy kości. Ale sentyment pozostał. I pewnie dlatego, w te święta, pod wpływem Noelki czytanej z uczniami tuż przed feriami, i literackiej wizyty u Żaków, postanowiłam zrobić dla odmiany piernik Mamy Żakowej. Wyszedł nieźle, choć przyznam uczciwie, że w pierwszym momencie nie nazwałabym go super-piernikiem. Ale gdy piernik postał dwa dni, zrobił się bardzo dobry. Wybitnie dobry, jak go podsumował P. prosząc o kolejny kawałek i łamiąc tym swoją dietę. 😉  Oddajmy jednak głos Małgorzacie Musierowicz, bo tylko ona potrafi tak barwnie przedstawić zarówno postacie, jak i ich dzieła kulinarne.

"Wiemy już, jak Mama Żakowa dba na co dzień o przyziemne sprawy kuchni. Jednakże, w miarę zbliżania się Gwiazdki, pani Irenka podlega wzmagającym się  naciskom ze strony rodziny, spragnionej świątecznego ciepła. W rezultacie pod koniec Adwentu Mama Żakowa wykonuje super-piernik, dzieło kosztowne, lecz absolutnie rewelacyjne i tym samym odzyskuje twarz, na krótko zresztą. Żeby ją ponownie odzyskać, będzie musiała się natyrać przed Wielkanocą. 

25 dkg cukru, 40 dkg prawdziwego miodu, 15 dkg masła i torebkę przyprawy korzennej* podgrzewa pani Irenka dość silnie w sporym rondlu, mieszając aż wszystkie składniki całkowicie się rozpuszczą. W mikserze ubija 5 jaj, dodając w miarę ubijania 3 łyżki kakao, oraz 5 łyżek koniaku, a potem przygotowuje bakalie**: 10 dkg rodzynek, 10 dkg orzechów włoskich, 10 dkg orzechów laskowych, 10 dkg obranych, posiekanych migdałów, 10 dkg suszonych śliwek, pociętych w paseczki, 10 dkg posiekanej, smażonej w cukrze skórki pomarańczowej, połamaną w kawałeczki czekoladę***. W czasie gdy pani Ż. ubijała jajka, obierała migdały i wyjadała orzeszki, masa w garnku już wystygła, więc teraz pani Irenka może wlać zawartość miksera do masy miodowej. Wymieszawszy wszystko razem, wsypuje, pogwizdując radośnie, do garnka pół kilo mąki, zmieszanej z dwiema łyżkami proszku do pieczenia. Po dokładnym wymieszaniu wszystkiego na gładką, nieco luźną masę, Mama Ż. smaruje masłem dużą formę tortową****, posypuje tartą bułką i wlewa do formy ciasto , bacząc, by go nie przelać ponad połowę wysokości formy. Piernik ten bowiem ma skłonność do silnego rośnięcia. (Lepiej odlać część ciasta do małej foremki, niż ryzykować, że połowa ucieknie na dno piekarnika). 

Po upieczeniu (ok. 70 minut) - hulaj dusza! Wonne ciasto, które stygnąc napełniło  aromatem korzenno-koniakowo-miodowym  dokładnie całe mieszkanie wraz z przyległościami, przekrawa Mama Ż. dużym nożem na dwa albo i trzy plastry. Przekłada je na przykład powidłami albo konfiturą morelową, albo kajmakiem, a oblewa piernik z wierzchu lukrem czekoladowym (20 dkg cukru pudru, 4 łyżki kakao, dwie łyżki stopionego masła, 2 łyżki gorącego mleka zmieszane i utarte szybko na  gęstą płynną i lśniącą masę). Zanim jednak obleje tym lukrem swój super-piernik, przychodzi jej fantazja by skropić ciasto koniakiem jeszcze i po wierzchu - i ma rację. Aromat miodowo-korzenno-koniakowy staje się bardziej korzenny i bije pod niebiosa. - Ech! - mówi sobie Mama Żakowa i dodaje parę kropel koniaku i do lukru. Miesza porządnie i oblewa ciasto, a kiedy czekoladowa fala zaczyna leciutko twardnieć i obsychać, Mama Ż. wykorzystuje parę pozostałych, obranych migdałów i przepoławia je wzdłuż, układa z nich następnie na ciemnym lukrze wdzięczne margerytki i wycina każdej oczko z kawałka skórki pomarańczowej. Na ogół piernik nie doczekuje Gwiazdki, ale to nie szkodzi. Zawsze przecież można upiec następny". 

U nas piernik przystrojony był kandyzowanymi pomarańczami i co prawda nie zniknął przed świętami, ale i tak bardzo smakował. 


* użyłam 2 łyżki własnej przyprawy korzennej z tego przepisu
** mój zestaw bakalii był nieco inny, ale też świetnie wzbogacał piernik. Były w nim orzechy pecan, rodzynki, suszone żurawiny, suszone morele i śliwki, a także skórka pomarańczowa i migdały
*** użyłam chocolate chips zamiast siekanej czekolady
**** użyłam formy prostokątnej o wymiarach  13x9x2 in (32.5x22.5x5 cm)





Przepis z książki Małgorzaty Musierowicz Łasuch literacki, wyd. 1, 1991 r. 





Print Friendly and PDF

No comments:

Post a Comment