Zima w pełni. Najpierw ciemno i deszczowo... Potem dla odmiany sypnęło trochę śniegu, ale na krótko. Może to i dobrze, bo choć było ładnie, to z jazdą bywało różnie. Niestety odejście śniegu oznaczało nadejście deszczy i ponurej pogody. Niby jestem przyzwyczajona do takiej zimy i zasadniczo nie przeszkadza mi mokra aura, ale w tym roku nawet i na mnie jest tego za dużo. Po raz kolejny słyszymy o wezbranych rzekach i strumykach, o obsunięciach się namokniętej, błotnistej ziemi. No i bijemy rekordy mokrości - choć tyle dobrego, że jak już tak cierpimy to chociaż jakiś rekord z tego jest. Ale i tak mała to pociecha. Trzeba to zmienić! Na pociechę więc i poprawę humoru najlepiej podziała coś wesołego, tropikalnie słonecznego. Coś z marakują w tle. Jak to dobrze, że od czasu gdy w Meksyku zakochałam się w marakui, zawsze mam trochę przecieru w zamrażalniku; a ostatnio i trochę zamrożonego miąższu owocowego z pestkami, dzięki czemu można mieć wrażenie, że się je świeże owoce. Idealny zapas na takie dni. A więc będzie mus marakujowy.
Ostrzeżenie! Mus ma zasadniczą zaletę - robi się go błyskawicznie. I smakuje rewelacyjnie. Kwaskowa marakuje balansuje smak słodkiego mleczka skondensowanego. Ale ma i wady - po zrobieniu musi trochę postać w lodówce, by stężał. I jest to istna męczarnia. Niestety, smakuje aż za dobrze, i ma się ochotę zjeść kolejną porcję. I jeszcze jedną... I jeszcze jedną....
puszka (14 oz/397 g) słodzonego mleka skondensowanego
14 oz/397 g przecieru z marakui - używam mrożonego firmy Goya
300 ml śmietany kremówki
miąższ marakui z pestkami do ozdoby
Mleko wlać do dużej miski. Powoli dolać przecier z marakui i mieszać z do całkowitego połączenia się obu składników. Dodać śmietanę i dobrze całość wymieszać.
Masę przelać do szklaneczek i odstawić do lodówki na minimum 4 godziny, a najlepiej na noc, co może być trudne, szczególnie gdy próbowaliśmy już musu zaraz po zrobieniu i wiemy jaki jest pyszny. 😉
Przed podaniem ozdobić łyżeczką miąższu z marakui z pestkami. Albo odrobiną bitej śmietany. Albo jednym i drugim.
Inspiracja: Laylita
No comments:
Post a Comment