Był początek roku 1977. Dopiero co przeprowadziliśmy się z Mokotowa na Jelonki. Rodzice kupili nieprzyzwoicie obłędną ilość pączków na imprezę oblewania mieszkania. Gości było mnóstwo, jedzenia i alkoholu pewnie też. Nikt z zaproszonych nie przyszedł z dziećmi, więc byliśmy z bratem zostawieni sami sobie na cały długi wieczór. Nikt nie zwracał na nas uwagi. A w kuchni stały pączki z cukierni na Piwnej na Starym Mieście. Czegóż więcej trzeba. Przecież nikt nie patrzył, nikt nie liczył ile jemy bylebyśmy tylko nie przeszkadzali dorosłym. No i nikt nie wiedział kto jadł pączki - my czy goście. Hulaj dusza, piekła nie ma! Jako grzeczne i słuchające rodziców dzieci nie przeszkadzaliśmy im się bawić! Ile pączków zjedliśmy - nie wiem. Dużo!!! Dużo za dużo!
Co tu dużo kryć - widać, że pączki zawsze lubiłam, a jako dziecko uwielbiałam je pożerać. Jako dorosły człowiek, też bym to robiła, ale niestety mam bolesną świadomość czym to się może dla mnie skończyć.
Jak wiele osób uważałam je za coś, czego nie da się zrobić w domu. Pączki kupuje się w cukierni. Aż do czasu, gdy zjadłam pierwszy raz domowego pączka zrobionego przez moją teściową - wtedy jeszcze mamę kolegi. Przez wiele lat nie odważyłam się ich robić. W końcu nadszedł ten moment, że znalazłam dobry przepis i odważyłam się. Okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują!
4 żółtka
450-500 g mąki - dodawać stopniowo, w zależności od tego jak lepkie jest ciasto po wyrobieniu
50 g masła w temperaturze pokojowej
30 g cukru
1/2 łyżeczki soli
230 ml mleka, podgrzanego do temperatury pokojowej
20 g świeżych lub 10 g suchych drożdży
Opcjonalnie - 1 łyżeczka naturalnego ekstraktu wanilii
Powidła śliwkowe do nadziewania (podobnie jak w przypadku rogalików mieszam powidło śliwkowe z konfiturą z róży - wg mnie to super kombinacja - nie tak intensywna, wręcz perfumowana, jak sama konfitura z róży)
Lukier z cukru pudru, wody i soku cytrynowego
Skórka pomarańczowa
Drożdże włożyć do miseczki wraz z łyżeczką cukru i łyżeczką mąki, dodać połowę mleka. Wymieszać i odstawić na 15 minut minut do wyrośnięcia.
W misce wymieszać 400 g mąki, sól, wanilię i resztę cukru. Dodać jajko i żółtka. Zagnieść ciasto, wlewając jednocześnie zaczyn i resztę mleka. Na końcu dodać masło.
Wyrobione ciasto powinno być lśniące, odchodzić od rąk, choć może się lekko kleić. Gdyby za bardzo się kleiło, można stopniowo dodać dodatkową mąkę, a gdyby było zbyt twarde i zbite można dać ciut więcej mleka.
Wyrobione ciasto przykryć folią i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na mniej więcej godzinę.
Z wyrośniętego ciasta lepimy pączki. Można je od razu nadziać - trzeba pamiętać by je dobrze zlepić, aby nadzienie nie wypłynęło w czasie smażenia. Można też je nadziewać po usmażeniu. Ja nadziewam przed smażeniem.
Gotowe do smażenia pączki odstawić do wyrośnięcia na pół godziny.
Kiedy pączki są gotowe do smażenia, na głębokiej patelni lub w płaskim garnku rozgrzać tłuszcz do temperatury 350 F/175 C. Wkładać delikatnie pączki i smażyć je powoli po obu stronach. Z każdej strony smażyłam pączki przez 1.5, a nawet 2.5 minuty - w zależności od ich wielkości. Można drewnianym patyczkiem sprawdzić czy w środku są surowe czy dosmażone.
Usmażone pączki odkładać na papierowy ręcznik, aby wchłonął on nadmiar tłuszczu ze smażenia. Przestudzone pączki smarować lukrem i ozdabiać smażoną skórką pomarańczową.
No comments:
Post a Comment