1000 g mąki pszennej
50 g świeżych drożdży lub 21 g drożdży suchych
150 g cukru
500 ml mleka
6 żółtek
1 całe jajko
100 g masła
1/2 łyżeczki pasty waniliowej lub pół laski wanilii
1/2 łyżeczki soli
40 ml mocnego alkoholu
sok i skórka otarta z 1 cytryny
Lukier
1 szklanka cukru pudru
3 łyżki gorącej wody
1 łyżeczka soku cytrynowego
powidło lub dżem do nadziewanie – u mnie jest to mieszanka powidła śliwkowego domowej roboty z konfiturą z płatków róży
tłuszcz do smażenia według uznania - olej rzepakowy, kokosowy, smalec
Opcjonalnie - skórka smażona pomarańczowa do ozdoby
Mąkę wymieszać z suchymi drożdżami. Jeśli używamy świeżych drożdży najpierw zrobić zaczyn, mieszając drożdże z 1 łyżeczką cukru i mąki oraz 2-5 łyżkami leteniej wody lub mleka. Dodać pozostałe składniki i dobrze wszystko wymieszać, dodając pod koniec rozpuszczone, letnie masło. Wyrabiać kilka minut, aż ciasto będzie gładkie i elastyczne. Przy wyrabianiu doskonale sprawdza się mikser z końcówką w kształcie haka, gdyż ciasto się dość mocno lepi. Wyrobione ciasto zostawić w misce nakrytej folią i odstawionej w ciepłe miejsce. W czasie wyrastania ciasto powinno podwoić swoją objętość.
Wyrośnięte ciasto wyjąć na oprószony mąką blat i krótko wyrobić. Pączki można formować w dwojaki sposób - albo odrywając po kawałku ciasta i lepiąc kuleczki, albo rozpałaszczając je na blacie i wykrawając placki obręczą, a następnie formując kuleczki. Pączki można nadziać przed smażeniem - na każdy rozpłaszczony lekko kawałek lub placuszek położyć po łyżeczce nadzienia, po czym dobrze zlepić pączka, tak by nadzienie nie wydostało się na zewnątrz. Jeśli wolimy, można je nadziać po usmażeniu - przy pomocy rękawa z długą tutką lub wielkiej strzykawki.
Gotowe pączki odstawić do wyrośnięcia/podwojenia objętości na mniej więcej pół godziny. Smażyć na złoty kolor z obu stron w głębokim tłuszczu, w temperaturze 350F/175C - niemalże z termometrem w ręku, a właściwie w oleju. Po wielu próbach zmieniłam nieco sposób smażenia pączków - najpierw krótko, do bardzo lekkiego zarumienienia, smażę z jednej strony, potem przewracam na drugą i smażę ją całkowicie, a następnie dosmażam stronę pierwszą. Dzięki temu pączki mają idealny kształt. Wyjąć, osączyć na papierowym ręczniczku po czym nadziać. Choć niemal wszyscy nadziewaja pączki od boku, ja wolę od góry, gdyż potem lukier i skórka zakrywają dziurkę po tutce. Nadziane pączki uUdekorować lukrem, zrobionym z cukru pudru, wody i soku. Na wierzchu ułożyć drobno pokrojoną kandyzowaną skórkę pomarańczową.
Inspiracja - Moje wypieki
No comments:
Post a Comment