December 20, 2024

#43 Kulinarnie po Seattle i okolicy - Christmas Market / Jarmark Świąteczny w Seattle

Na świątecznych jarmarkach byłam w kilku miastach Europy - w Warszawie, Krakowie, Paryżu, Brukseli i Berlinie. Obiektywnie rzecz biorąc, ten w Berlinie był najładniejszy i najbardziej pozostał mi w pamięci. Był gigantyczny, a dodatkowo towarzyszyły mu stragany świąteczne rozproszone po sporej części miasta. Na straganach można było kupić masy przydasiów i ozdóbek, jedzenia, słodyczy, grzańca w pamiątkowym kubku lub po prostu w kubku czy eggnog, i wiele, wiele innych rzeczy. W Stanach, tradycja jarmarków świątecznych zdawała się nie istnieć. Pierwsza nieśmiała próba pojawiła się około 2016 r. kiedy to w Westlake stanęło kilka straganów. Tam kupiłam grzańca hibiskusowego, który był przepyszny i na stałe wszedł do repertuaru napojów.

W 2023 pierwszy raz powstał w Seattle jarmark świąteczny. Musiałam go odwiedzić. I choć różnił się od tych europejskich wielkością i ofertą, to wcale się nie zawiodłam. Było mnóstwo straganów z najróżniejszymi rzeczami do kupienia. Było sporo straganów ze słodyczami, wyrobami cukierniczymi i z jedzeniem z różnych zakątków. Można było spałaszować ukraińskie varenyky z barszczem, szwajcarską kanapkę raclette, francuskie naleśniki, gulasz i wiele innych potraw. Można też było napić się grzańca w pamiątkowym kubeczku. Niestety na ten kubeczek nie załapałam się, bo jarmark cieszył się tak dużą popularnością, że już w drugim tygodniu po kubeczkach zostało już tylko wspomnienie. Jest to o tyle ciekawe, że w tym roku kupiłam zeszłoroczny kubeczek bez problemu. 

Podobała mi się bardzo stodoła, w której można było na spokojnie i niezależnie od pogody zjeść. Znajdowało się w niej sporo dużych stolików. Wszędzie było czysto i schludnie, a gościom przygrywała muzyka świąteczna. W tym roku dodatkową atrakcją była wystawa i sprzedaż sztuki malarza Henry Warda, który w 2023 roku zdobył nagrodę The best visual artist of Washington. Jest to artysta bardzo charakterystyczny, który niewątpliwie zapada w pamięć. Jego murale można oglądać w różnych częściach miasta. A sam Henry uroczy - sympatyczny, wesoły, chętnie rozmawiający z gośćmi i pozujący do zdjęć. Zero gwiazdorzenia czy celebryckiej bufonady. 

 

Jedzenie jest typowe dla jarmarków i bazarków. Ale na świeżym powietrzu i w atmosferze świąt smakuje i świetnie wchodzi. Ot choćby grzaniec czy jabłkowy cydr z przyprawami korzennymi. Przyznam, że grzaniec już dawno mi tak nie smakował jak tutaj - początkowo podejrzewałam, że będę potrzebować wspólników, a zanim się zorientowałam, było po grzańcu. 😉 A i cydr był niczego sobie - i ten bezalkoholowy i ten z dodatkiem alkoholu. Jägerschnitzel był bardzo smaczny - wysmażony, chrupiący na zewnątrz a w środku mięciutki. Całość polana sosem z grzybów. W weekend powtarzałam to danie w domu dla smakoszy takich wrażeń kulinarnych. A cydr z przyprawami korzennymi stał się hitem sezonu w naszej rodzinie. Oprócz tego naleśniki, zupy, jedzenie ukraińskie z pierogami i barszczem na czele. Nie mogło też zabraknąć precli z serem i wurstów, do których niemal non-stop stała kolejka.




        

Najbardziej rzucającą się w oczy, a bardziej w nos jest raclette - jego zapach czuć z daleka. Jak się lub ten ser, to jest to uczta, a jak nie znosi, to podobnie jak w przypadku fondue ma się problem nawet z zapachem. Jak w przypadku stoiska z wurstami, po raclette cały czas stała kolejka. Ja skusiłam się na zwykłe - bułka z serem, ale można było dostać i bardziej wyrafinowane z szynką, kartoflami, ogórkami. Taka porcja spokojnie wystarczała za solidny obiad. 


Cenowo jarmark się zmienia. Rok temu wejście było bardzo drogie - $20 od osoby plus wszelkie dodatkowe opłaty manipulacyjne.  Ceny w oczywisty sposób zaporowe, chyba po to by odstraszyć ludzi bezdomnych, narkomanów itd. W tym roku wejściówki staniały i w ciągu tygodnia można było kupić je za $5 (plus opłaty) od osoby. Jedzenie niestety nie jest tanie i lepiej mieć gotówkę. Jednak uważam, że warto wybrać się na jarmark, bo naprawdę wprowadza w świąteczny nastrój i przypomina jarmarki europejskie.  No i jak się okazuje można spotkać tu ciekawych artystów. 


 


 
 




Stoisko z czekoladą Chocolate idea mogło zaskoczyć każdego, bowiem tu można było zobaczyć najdziwniejsze rzeczy zrobione z czekolady. Jakie? Oprócz bardziej tradycyjnych kształtów świątecznych i nie tylko, były tu szminki, klucze, modele silników, narzędzi i śrubek. 




Nie zabrakło też stoiska z piernikami w najróżniejszych kształtach i odmianach, a także ze stöllen. Prezentowały się bardzo smacznie i tylko świadomość, że w domu mamy i niemieckie pierniczki, i oryginalny niemiecki stöllen, z pewnością skusiłabym się na zakupy. 

W wielu miejscach jarmarku można było zobaczyć i odniesienia do świata bajek i bajkowych postaci. Ot choćby do Jasia i Małgosi i ich pierniczkowego domku. 




Bardzo polecam wizytę na jarmarku. Jest naprawdę fajny. Owszem, nie jest w centrum miasta, nie jest wolnostojącym jarmarkiem, ale naprawdę przypomina europejskie jarmarki. I stanowi jedną ze świątecznych atrakcji, które warto odwiedzić. 

Print Friendly and PDF

No comments:

Post a Comment