Do clafoutis przymierzałam się ogromnie długo. Zaczęło się od książki Encyklopedia Kulinarna Świata: Kuchnia francuska II, kupowanej pod koniec lat osiemdziesiątych poprzedniego stulecia. Wtedy, na przełomie ustrojów, przepisy z tych książeczek miały w sobie coś magicznego - opatrzone zdjęciami, były nieco egzotyczne i oferowały odmianę od tradycyjnej polskiej kuchni. Clafoutis było jednym z zaproponowanych deserów. Ale jakoś nigdy nie zrobiłam go, choć nie raz miałam ochotę, a z książki tej przygotowałam ileś potraw. W zeszłym roku pierwszy raz zrobiłam clafoutis, ale nie zachwyciło mnie, choć korzystałam z oryginalnego przepisu francuskiego znalezionego gdzieś w internecie. Wg mnie było zbyt słodkie i dość gumiaste w konsystencji. Nie miało w sobie nic z tego co można było o nim wyczytać. A że był koniec sezonu czereśniowego, to nie miałam okazji powtórzyć. Jakoś nie mogłam uwierzyć, by tak znany, klasyczny deser francuski mógł smakować tak nijak, by nie powiedzieć byle jak. Postanowiłam w następnym roku dać clafoutis jeszcze jedną szansę. W tym roku, choć czereśni kupiłam obłędną wręcz ilość i zajadaliśmy się nimi kilka tygodni, jakoś zupełnie zapomniałam o clafoutis aż do ostatniej rundy zakupu czereśni. Może i dobrze, bo tym razem, clafoutis wyszło bardzo smaczne i pewnie częściej bym je robiła. Tym razem skorzystałam z przepisu Davida Lebovitza i był to strzał w dziesiątkę. Clafoutis nie jest wielce wysublimowanym deserem - jest to zapiekanka owocowa, nieco przypominająca konsystencją budyń. David Lebovitz wręcz nazywa ją rustykalną. Najważniejsze jednak jest to, że jest smaczna i relatywnie lekka, gdyż jest w niej ogromna ilość czereśni. Lebovitz radzi wypestkować czereśnie, inni twierdzą, że nie należy tego robić, gdyż dzięki temu czereśnie nie tylko nie puszczają soku, ale przede wszystkim mają lepszy smak. Ja robię w wersji z pestkami, co czyni ten deser jeszcze szybszym do zrobienia.
1.5 lb/560 g czereśni
3 jajka
1/2 szklanki/70 g mąki
1/2 szklanki/ 100 g cukru
330 ml mleka
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1/8 łyżeczki esencji migdałowej
tłuszcz do nasmarowania formy
Opcjonalnie: cukier puder do posypania
Piekarnik rozgrzać do 375 F/190 C. Płaską okrągłą formę do pieczenia o pojemności mniej więcej 8 szklanek - najlepiej taką jak na tartę - dobrze nasmarować tłuszczem.
Czereśnie umyć i pozbawić szypułek. Jeśli chcemy, można również i wypestkować. Ułożyć w formie.
Wszystkie składniki ciasta dobrze wymieszać, tak by nie było grudek. Gotową miksturą zalać owoce. Wstawić formę do piekarnika i piec ok. 45 minut. Clafoutis jest gotowe, gdy patyczek włożony w środek ciasta wychodzi dość czysty.
Uwagi dodatkowe
* Clafoutis podaje się zarówno ostudzone, jak i schłodzone w lodówce. Podanie gorącego, choć oczywiście nie zaszkodzi, niewątpliwie wpłynie na to, że nie uda się go nam ładnie pokroić, a i przy okazji trzeba uważać na gorące owoce, które mogą poparzyć.
* Niektórzy uważają, i przyznam, że zgadzam się z nimi, że clafoutis nie należy podawać na zimno. Według mnie nie smakuje ono dobrze i z niezłego deseru robią się "odgrzewane kotlety"
* Clafoutis można delikatnie posypać cukrem pudrem, ale zasadniczo podaje się je bez jakichkolwiek dodatków.
* Choć zasadniczo nie jest nigdzie powiedziane, że clafoutis musi być czereśniowe, tradycyjnie przyjmuje się, że takie ma być. Podobny deser, tyle, że z innymi owocami nazywany jest flognarde. Ale o tym nieco później, w innym poście.
No comments:
Post a Comment