Kalendarz na biurku przypomina mi, że dzisiaj jest Światowy Dzień Jaja. Biorąc pod uwagę ile jajek konsumujemy w naszej rodzinie, powinniśmy zdecydowanie uroczyście obchodzić taki dzień. Przez wiele lat w każdą niedzielę naprzemiennie na śniadanie jedliśmy jajka na miękko, sadzone (zwane przez dzieci słoneczkami lub słoneczkami za chmurką) i jajecznicę. Na stałe do naszego języka weszło "jajko na mijajko" jak to mawiała mała Julcia. Jajka niezmiennie kojarzą mi się z pobytami u cioci Zosi w Krakowie. Nawet nie wiem czemu, ciocia przyjęła, że ja tak bardzo lubię jajka, iż codziennie jem dwa na miękko. Kupowałyśmy je więc na Kleparzu wraz z białym serem, by śniadania były smaczne i zdrowe. 😉 Ciocia miała ogromne wyrzuty sumienia, że nie umiała gotować i nie mogła odpowiednio przyjmować gości. W ten sposób starała się nadrabiać i dbać, bym czuła się u niej dobrze. Opowiadała też, że kiedy jej brat, wuj Wiktor, którego ja akurat nigdy nie miałam okazji poznać, jadał jajka na miękko, to posługiwał się specjalnymi "nożyczkami" do odcinania czubka jaka. Ciocia chyba nawet mogła mieć takie nożyczki, ale ja z nich nie korzystałam. W sumie nie wiem czemu, bo u cioci wszystko było takie starodawne - od mebli począwszy, pięknych, ciężkich i starych, po filiżanki do herbaty, przechowywane przez ciocię w specjalnej szafce. Wtedy, gdy bywałam u cioci, byłam zbyt młoda by to wszystko docenić. Tak podobało mi się, pobyty u cioci miały swój niepowtarzalny urok, ale tak na dobrą sprawę nigdy w pełni nie doceniłam tego.
Jajka to też poranne śniadania w domu, szykowane przez tatę. To właśnie on szykował jajka po wiedeńsku. Był to cały rytuał, bo najpierw wygrzewał szklanki, potem wrzucał do nich jajka i mieszał je z odrobiną masła i soli. Ostre dodatki, takie jak paprykę, curry czy pieprz, podawał osobno, by każdy doprawił sobie swoje jajka według własnych upodobań. Szklanka taty, mieniła się zwykle wieloma dodatkowymi kolorami przypraw, które do nich dosypał.
Kiedy poszuka się na internecie przepisów na jajka po wiedeńsku, zazwyczaj pojawia się kilka opcji - jajka gotowane od surowości w szklance, jajka podawane w szklance tak jak to robił tata i jajka ugotowane na miękko, obrane ze skorupki i podane - wraz z różnymi dodatkami - w kieliszku do martini, margarity czy innym rozłożystym. Ponoć koniecznie musi to być kieliszek na nóżce. U mnie akurat nie był, ale myślę, że nie wpłynęło to na smak jajek. Przyznam, że nigdy nie gotowałam jajek od razu w szklance i jakoś nie czuję potrzeby zmieniania sprawdzonego sposobu przygotowania jajek po wiedeńsku. Może kiedyś...
1 łyżeczka masła
wygrzane szklanki
No comments:
Post a Comment