Ostatnio sporo czytałam o Annie German i sporo słuchałam jej piosenek. A wszystko za sprawą serialu o niej, który pokazywany był w tym roku w Polsce. Rzecz jasna obejrzałam go z dużym opóźnieniem, ale może to i dobrze, bo dzięki temu był większy dostęp do jej płyt i książek o niej. No i rzuciłam się w wir słuchania, czytania i wyszukiwania informacji o Annie German.
Anna German - nie wiem czemu - kojarzyła mi się z podlizującą się władzom piosenkarką - dobrą, bo głos miała piękny, choć nie w moim stylu, ale politycznie był podejrzaną. Jakże mało o niej wtedy wiedziałam. Teraz odkryłam jej piosenki śpiewane i po polsku, i po rosyjsku.
Serial podobał mi się, bo przybliżył mi jej postać, ale denerwował mnie niedoróbkami historycznymi, a przede wszystkim zmianami w jej biografii. Zupełnie niepotrzebnymi, bo była i bez tego zupełnie niesamowita i nie potrzebowała uatrakcyjniania. Ojciec zamordowany przez NKWD, gdy Anna German miała 2 latka, tułaczka po odległych terenach Związku Radzieckiego, w nadziei, że uda się uniknąć represji, śmierć małego braciszka, ojczym ginący krótko po ślubie z matką, przyjazd do Polski zupełnie im nieznanej, tylko dzięki małżeństwu matki z polskim oficerem, tragiczny wypadek we Włoszech i koszmarna, wieloletnia rehabilitacja. A jakby tego było mało rak, który dopełnił swego. Taka biografia starczyłaby dla kilku osób! Ale.... Nawet mimo tych wszystkich przeinaczeń, odkryłam na nowo tak wspaniałą piosenkarkę. Pieśniarkę jakby powiedziała Babcia Irena.
Często myślę ostatnio o niej, właśnie przez Annę German. To była jej ulubiona piosenkarka. A Babcia Irena? Z Babcią było jak z Anną German. Trzeba było do niej dorosnąć, by ją docenić. Babcia była surowa, dużo ostrzejsza niż Babcia Regina. Ale nie znaczy, że nie kochała nas. Wręcz przeciwnie - kochała nas mądrą miłością. Uczyła mnie historii, uczyła o Warszawie. To dzięki niej tyle wiedziałam jako dziecko o Starówce. To dzięki niej wychowałam się w kulcie AK i Powstania Warszawskiego. Ale to wszystko można było zrozumieć, gdy się było już troszkę starszym. Mam wrażenie, że z szóstki jej wnuków byłam w pewien sposób jej specjalną wnuczką - nie chcę mówić ulubioną, bo to nie byłoby sprawiedliwe w stosunku do innych wnuków. Spędziłam z nią bardzo, bardzo dużo czasu, a w pewnych momentach sporo z nią pomieszkiwałam. Babcię odkryłam mając 12 lat. Wtedy zrozumiałam jakim jest wspaniałym człowiekiem. Mając 14-15 lat bardzo się z nią zżyłam, bo mieszkałyśmy razem. Niestety - zmarła niespodziewanie, krótko po moich 16 urodzinach. Nie zdołałam jej w pełni docenić i jak to często bywa - dałabym wiele za jeszcze jeden dzień z nią.... Czasem gdy jestem w Warszawie, zaglądam na Nowiniarską, gdzie mieszkała - ot, tak z sentymentu. Zawsze też idę na Stare Miasto, które tak dobrze kiedyś poznałam, właśnie dzięki niej.
20 października były Babci imieniny. Zawsze na stole stawały u niej bukiety chryzantem - jej ulubionych kwiatów. Kiedyś u niej mieszkałam, przez cały październik; pamiętam, że tego dnia telefon dzwonił jak szalony, bo Babcia miała całą masę znajomych i przyjaciół. I zawsze była szarlotka. Najpyszniejsza. To chyba jedyna potrawa jaka mi się kojarzy z Babcią. Niestety - odeszła zbyt wcześnie i nigdy nie zostawiła po sobie przepisu na szarlotkę. Ale ile razy robię moją szarlotkę, tyle razy myślę o Babci. I zawsze przypomina mi się sytuacja, kiedy raz Babcia zapomniała kupić jabłka i zamiast szarlotki powstała sklerotka - czyli szarlotka ze śliwkami, których Babcia użyła zamiast jabłek. I wcale nie była gorsza.
Siedzę właśnie sobie i wspominam Babcię - jak co roku w dniu jej imienin. Za oknem jesień, przede mną herbata i szarlotka, a w tle cicho śpiewa Anna German. I czuję jakby Babcia była ze mną.
W kawiarence na rogu
każdej nocy jest koncert.
Zatrzymajcie się w progu,
Eurydyki tańczące.
Zanim świt pierwszy promień
rzuci smugą na ściany,
niech was tulą w ramionach
Orfeusze pijani.
Płyną gwiazdy jak stulecia,
noc kotary mgły rozwiesza.
Na tańczące Eurydyki
koronkowy rzuca szal.
Rzeka śpiewa pod mostami,
tańczy krzywy cień latarni,
o rozwarte drzwi kawiarni
grzbiet ociera czarny kot.
Kto ma takie dziwne oczy?
Eurydyka, Eurydyka!
Kto ma takie dziwne usta?
Eurydyka, Eurydyka!
No comments:
Post a Comment