W odróżnieniu od moich panien, nie jestem wielką fanką brownie, gdyż nie lubię jego dość gliniastej konsystencji. One od zawsze lubią brownie i zawsze je zmiatają zanim się obejrzę. Zwykle brownie pojawia się u nas gdy ktoś sprezentuje je którejś panience albo gdy one zdecydują się upiec - najczęściej z pudełka. Jednak to zaintrygowało z racji składników i tego, że polecał je facet, prowadzący super zdrowy blog. Tak zdrowy, że gdyby nie to, iż robi filmiki z bardzo śmieszną córeczką, to chyba przestałabym go słuchać. Jest aż męczący w tej swojej zdrowości. Wracając do ciasta, to w rzeczywistości okazało się bardzo dobrym ciastem czekoladowym, ale nie brownie. Mimo to smakowało wszystkim i gościło już wiele razy na naszym stole. Myślę, że mogłoby też służyć jako podstawa do innych ciast.
April 30, 2021
April 25, 2021
Rogale błyskawiczne
Chociaż uwielbiam ciemne, gruboziarniste pieczywo, to czasem nachodzi mnie nieodparta ochota na rogala. Szczególnie w weekendowe śniadanie. W zasadzie na każde śniadanie, ale w weekend, kiedy można zwolnić tempa, zjeść śniadanie nie spiesząc się, schrupanie takiego świeżego rogala to czysta przyjemność. Rzec by można, radość o poranku. Takim nieco późniejszym, bo najpierw trzeba się wyspać. 😉 A że rogale robią się błyskawicznie, to nawet śpiochy będą je mieć na śniadanie. Cieplutkie i pulchne. Do tego dodatki według upodobania - dżemy, serki, jajka, masło, które rozpływa się na takim ciepłym rogalu. Kawa, herbata, kakao. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.
Przepis znalazłam dość przypadkowo i przyznam, że polubiłam go z miejsca, właśnie ze względu na szybkość wykonania rogali. A jeśli używamy miksera, to wysiłek naprawdę jest znikomy, a efekt finałowy wart chwili pracy. Zmiany jakie wprowadziłam do przepisu są - rzec by można - kosmetyczne.
April 22, 2021
Na marne
W czasie pandemii zaczęłam słuchać podcastów. Momentalnie moją uwagę zwróciło Radio Książki, czyli rozmowy Michała Nogasia z autorami książek. Początkowo słuchałam ich na stronie Wyborczej, która w weekendy publikowała kolejne archiwalne odcinki, by w pewnym momencie po prostu przenieść się na stronę Audioteki, która miała wszystkie odcinki. I tam zaczęłam słuchać ich regularnie - umiliły mi godziny podróży samochodem, robienia jesiennych porządków czy po prostu dały chwile wytchnienia. Michał Nogaś prowadzi je rewelacyjnie. Każdy odcinek zawiera fragmenty omawianej książki. To właśnie przez te podcasty, do mojej biblioteki trafiło ileś nowych książek, a przy okazji zasiliłam też biblioteczki znajomych.
Nie wszystkie książki omawiane przez Nogasia z ich autorami robią wrażenie. Nie wszystkie chce się kupić, choć przyznam, że każda z wysłuchanych rozmów była interesująca. Ominęłam, z różnych powodów, tylko dwie na 157 rozmów - nie byłam w stanie wysłuchać ich do końca. Ale przecież i nie wszystkie książki chce nam się czytać. Nie wszystkie doczytujemy do końca.
April 21, 2021
Pasta z pstrąga
Za każdym razem, gdy robię pastę, przypomina mi się początek "Kwiatu kalafiora" i mama Borejkowa, która robi kolację. "Mama krajała wielkie ilości chleba, smarowała je masłem roślinnym, pastą twarogową, kładła na to plasterek kiełbasy i zdobiła wszystko hojnie szczypiorkiem i kminkiem. (...) Smakołyków zawsze było za mało w tym domu. Przy napiętym do ostatnich granic budżecie, a jednocześnie nieumiarkowanej manii kupowania książek, której ulegli wszyscy znający alfabet członkowie rodziny, sytuacja musiała wyglądać drastycznie. (..) Mama dokazywała cudów pomysłowości, by gatunkowo skromne pożywienie uczynić pożywieniem wysokokalorycznym, wysokobiałkowym i pełnym witamin (...) Dzisiejsza kolacja też została pochłonięta w oszałamiającym tempie. W tym domu nikt nie grymasił przy jedzeniu, ponieważ mogłoby się zdarzyć, że któraś z sióstr zajęłaby się porcją grymaśnicy. Nikt też przy jedzeniu nie rozmawiał, ponieważ traciłby w ten sposób cenny czas przeznaczony na posiłek." Z kolei w "Łasuchu literackim" pojawiają się przepisy na najróżniejsze pasty mamy Borejko albo też po prostu Małgorzaty Musierowicz. 😉 I co prawda moje pasty jak dotąd nie były inspirowane inspirowane tymi, które wyczarowywała mama Borejko, ale jakoś tak sobie o nich myślę kiedy robię swoje. Może dlatego, że takie właśnie pasty kojarzą mi się z gospodarnością, wykorzystaniem resztek i kryzysowymi metodami na zrobienie czegoś dobrego z ograniczonych produktów? Pasta jajeczna i twarożek ze szczypiorkiem oczywiście gościły w moim domu czasów dzieciństwa i to dość często; w książkach kucharskich czy pisemkach tzw. kobiecych było mnóstwo przepisów na najróżniejsze pasty z wykorzystaniem serów, ryb z puszki czy wszelkiego rodzaju resztek jedzenia, których było zbyt mało, by zrobić z nich obiad, a wyrzucenie ich nie wchodziło w rachubę. Ale jakoś nigdy nie korzystałam z gotowych przepisów na pasty czy twarożki, tylko sama improwizowałam z produktami jakie miałam. Jak przystało na pasty z gospodarnej kuchni, również i ta pasta powstała w wyniku improwizowania, a dzięki niej wykorzystałam nadmiar białek, które zostały po ostatnich wypiekach.
April 18, 2021
Budyń czekoladowy z awokado
Budyń czekoladowy to jedno ze wspomnień dzieciństwa. Kiedy myślę o takim właśnie budyniu, widzę babcię Reginę, jak go robi. Zawsze w takim samym garnku, mocno okopconym z zewnątrz. Garnek zawsze przepłukiwała najpierw zimną wodą. Mówiła, że dzięki temu nic się nie przypali. A potem gotowała mleko, dolewała masę budyniową i szybko mieszała, by nie powstały kluchy. Na końcu zaś przekłada do prostych, szklanych miseczek ze wzorkiem z kreseczek. A potem dawała mi garnek "do wylizania". Zawsze w nim było kilka dodatkowych łyżeczek zostawionych przez babcię. Pamiętam, zastanawiałam się kiedyś czy jak dorosnę, to też dam dzieciom wylizać garnek czy zawsze będę mogła to robić.... Od czasu do czasu nachodzi mnie ogromna ochota, by powrócić w czasy dzieciństwa i zjeść miseczkę budyniu. A wcześniej wylizać garnek, w którym go gotowałam, bo w moim dorosłym domu jakoś nikt - nie wiedzieć czemu - nie ma na to ochoty.
Ten budyń jest inny - nie gotuje się go, tak ja to robiła babcia, ale nadal jest bardzo smaczny. Robi się go z awokado, którego wcale nie czuć dzięki pozostałym dodatkom. Za pierwszym razem zrobiłam go zgodnie z przepisem, jedynie z dodatkiem wanilii i skórki pomarańczowej, ale później puściłam już wodze fantazji i eksperymentowałam nieco z różnymi wersjami smakowymi. Zrobiłam go więc w wersji wzbogaconej o miętę, dla miłośniczek miętowo-czekoladowej kawy. Potem próbowałam wersji na bazie kawy i na bazie herbat. Jedynie wersja z syropem klonowym zupełnie mi nie przypadła do gustu, ale ja akurat nie lubię jego smaku. Natomiast moim pannom zupełnie ten smak nie przeszkadzał i budyń znikał momentalnie, jak w każdej innej wersji.
April 09, 2021
Łosoś z warzywami
Już dawno łosoś nie smakował mi tak bardzo jak ten. Ze względu na dodatek imbiru, sosu sojowego i sriracha, ma przyjemny smak azjatyckich potraw. Robi się go błyskawicznie, więc idealnie nadaje się na szybki obiad po pracy, zrobiony bez żadnych wstępnych przygotowań. Zaczynając jego robienie, nie miałam w głowie jakiegokolwiek specjalnego planu co i jak zrobić. Ot, po prostu mając gotowego do zrobienia jakoś łososia, nie do końca chciałam sztampowo naszykować po raz kolejny pieczonego łososia, który nieco mi się przejadł. Potrzebowałam czegoś zdecydowanego, zwłaszcza, że pierwszy raz zrobiłam go w okresie gdy całkowicie zdaliśmy się na dietę bezmięsną. Jak to często bywa u nas w domu, do łososia przewidziany był ryż, a przy okazji sałatka azjatycka z gotowej mieszanki. W lodówce była odrobina niewykorzystanego sosu, który zrobiłam szykując poke, więc by go wykorzystać, dodałam go do łososia. I tak krok po kroku, składnik po składniku powstał ten przepis.
April 06, 2021
Brukselka duszona
Zupełnie nie wiem czemu brukselka wielu osobom tak źle się kojarzy. A przecież jest przepyszna. Zawsze ją lubiłam - szczególnie zaś, gdy odkryłam ją w wersji pieczonej. Dlatego dość często lubię ją robić. RZec by można, że brukselka w tej wersji, to taka duszona kapustka dla krasnoludków. 😉 Ale żarty na bok. Choć nie jestem fanką szatkowania brukselki, to efekt końcowy był tego wart. Jeśli ma się szatkujące przystawki np. do KitenAid czy maszynki do mielenia mięsa, to szatkowanie pójdzie błyskawicznie. A reszta nie różni się od zwykłego duszenia kapusty. Tak przyrządzoną brukselkę można też wzbogacić dodając np. kiełbasę, jeśli ktoś ma ochotę na tego typu danie.
April 02, 2021
Wielkopiątkowe bułeczki hot cross buns
To tradycyjne wielkopiątkowe bułeczki serwowane w krajach anglosaskich. Choć wiele razy sobie obiecywałam je zrobić, to nigdy jakoś nie miałam okazji aż do dzisiaj. Są smaczne, lekko korzenne i pełne rodzynek i suszonych żurawin. Tradycja wypiekania bułeczek ze znakiem krzyża sięga VI w - wtedy to w Grecji zaczęto wypiekać takie właśnie ciastka. Bułeczki te mają oznaczać koniec postu. Oczywiście ich poszczególne części mają swoje znaczenie - krzyż, ma kojarzyć się z ukrzyżowanie Jezusa, a przyprawy z jego późniejszym balsamowaniem. Dawniej jadało się je tylko w okresie Wielkanocy, od Wielkiego Piątku począwszy. Dzisiaj już zatarła się ta tradycja i bułeczki można kupić niemal na zawołanie. Przyznam, że w tej kwestii pozostaję tradycjonalistką. Uważam, że wszystko ma swoje miejsce. Może i to oznaka starzenia się, a może po prostu mojego zasadniczego podejścia do życia, ale nie znoszę, gdy stacje radiowe włączają kolędy i piosenki świąteczne zaraz po Halloween. Lubię odczekać na Święto Dziękczynienia, które zaczyna okres świąteczny. Pamiętam, jak w pierwszym roku po przyjeździe do USA poszłam zupełnie nieświadoma tego co dzieje się w w sklepach w Black Friday, do jakiegoś sklepu. Oprócz tłumów ludzi wyszukujących okazji i przecen, w oczy rzucał się nastrój świąteczny - choinki, ozdoby choinkowe, Mikołaje, z którymi można było zrobić sobie zdjęcia, łakocie. Było cudnie świątecznie. Dzisiaj wiele osób nie chce odczekać na właściwy moment. Cały rok można kupić rogale marcińskie, tak samo z bułeczkami hot cross bun - żyjemy w czasach niecierpliwości, a przy okazji pozbawiamy się magii świąt, wyczekiwania na te specjalne chwile, na te specjalne potrawy.
Odbiegłam od bułeczek - a dzięki nim, choć jest ascetyczny Wielki Piątek, zrobiło się świątecznie. I choć są to w sumie zwykłe bułeczki, to dodatek przypraw i bakalii, namalowany na nich krzyż, i lukier pomarańczowy sprawiają, że oto mamy pyszny lunch. Tak pyszny, że w 1592 r. królowa Elżbieta I zabroniła sprzedawania takich bułeczek poza okresem świąt Bożego Narodzenia, na Wielki Piątek i na pogrzeby. A więc ta niecierpliowść i robienie świątecznych rzeczy w okresie poza świętami nie jest tylko charakterystyczna dla obecnych ludzi. Istniała już w czasach elżbietańskich.
Ciasto ma bułeczki można przygotować w przededniu pieczenia i zostawić gotowe bułeczki do wyrastania przez noc. Przyspiesza to zdecydowanie ich produkcję, zwłaszcza, jeśli chcemy je podać w okolicach lunchu, a nie mamy ochoty na wstawanie bardzo wcześnie.
Subscribe to:
Posts (Atom)