Chyba dzięki pandemii gorąca czekolada zrobiła się bardzo modna. Co prawda nie jest to tajemnicą, że na zimowe smuteczki i melancholie czy po prostu dla rozgrzania jest ona najlepsza. U nas w domu zawsze czekolady najwięcej się piło w sezonie jesienno-zimowym. Ostatnio niemal wszędzie, we wszystkich mediach słyszy się o nowych miejscach do picia czekolad, pojawiają się te czy inne przepisy, a przede wszystkim gotowe zestawy do przygotowania czekolady. Nieco przez przypadek, a troszkę celowo miałam okazję wypróbować ileś i wyrobić sobie zdanie. Wiem która mi smakuje, a która jest przeciętna i zasadniczo nie sprawia przyjemności w piciu. Oto moja nieoficjalna klasyfikacja czekolad do picia. Trader Joe's Sipping Chocolate - to była pierwsza gorąca czekolada jaka pojawiła się na naszym stole i to wiele lat temu. Najbardziej lubię w niej to, że nie jest zbyt słodka. Nawet jeśli zrobi się ją w bardzo gęstym stężeniu, jakie sugeruje przepis na opakowaniu, nie będzie to przeszkadzać. Choć przyznam, że ja preferuję wersję delikatniejszą, zbliżoną do kakao. Mieszkanka bardzo łatwo się rozprowadza i przygotowuje. Często wykorzystuję tę mieszankę i do mrożonej kawy, typu mocha. Zasadnicza wada - pojawia się tylko w okresie jesienno-zimowym, co oznacza zakupy na zapas. Cena za puszkę 8 oz/225 g - $4.99
Amara - chciałabym powiedzieć moja absolutna faworytka, ale będę uczciwa - jest prawie równie dobra jak Hot Sipping Chocolate z Trader Joe's. Doskonała mieszanka kakao z cukrem i masą czekoladową. Bogata smakowo, choć nie bardzo słodka i zdecydowana w smaku. W zimowe dni uwielbiam sobie popić filiżankę gorącego kakao Amary. Ale i w cieplejsze dni od niej nie stronię, przygotowując ją jako dodatek do kawy na zimno lub nawet zimne kakao na letnie poranki. Cena $29.99 za torbę 32 oz/900 g.
No comments:
Post a Comment