Drugie wspomnienie, jest zgoła inne. Był grudniowy dzień. Słoneczny i mroźny. Kończył się nasz pobyt w Berlinie. Do zwiedzenia został tylko pałac Charlottenburg - największy w Berlinie i jedyny ocałały pałac rodziny królewskiej, pamiętający czasy Hohenzollernów. A potem już tylko Poczdam, Sanssouci i Schloss. Każdy z pałacy bardzo nam się podobał, podobnie jak i spacer po parku łączącym Sansouci i Schloss. I choć zwiedzenie wnętrz pałacy musieliśmy zostawić na następny raz, to jednak warto było zobaczyć je z zewnątrz. Ale zimno zrobiło swoje. Po spacerze było mi tak zimno, że nic nie było w stanie mnie rozgrzać. Jak rzadko kiedy - zawsze raczej narzekam na przegrzanie. Ale nie tym razem. Byłam po prostu przemarznięta do szpiku kości. Krótko po wjeździe do Polski zjechaliśmy na stację benzynową. Był przy niej bar, a w nim jedyną zupą była grochówka. A w zasadzie jej nędzna resztka. Ledwie starczyło na jeden talerz. Ale .... Była naprawdę niezła, a przede wszystkim gorąca. Sprawiła, że wreszcie zrobiło mi się ciepło.
Grochówka
250 g grochu*
100-150 dag wędzonki
1-2 łyżeczki majeranku
2 l wody
sól do smaku
Grzanki
bułka
oliwa
Groch przepłukać. Zalać wodą i zagotować. Zmniejszyć palnik do 1/4 mocy i gotować mniej więcej 10 minut. Dodać pokrojoną na kawałki wędzonkę. Gotować pod przykryciem ok. 30 minut uzupełniając odparowaną wodę.
Przy pomocy blendera zmiksować wszystko na jednolity krem. Doprawić suszonego majerankiem - częściowo całym, a częściowo rostartym w palcach, oraz - jeśli trzeba - solą.
Grzanki - bułkę porkoić na kromki. Na patelni rozgrzać oliwę, po czym smażyć bułkę na złoty kolor.
* Wiele przepisów na potrawy z grochem zaczyna się od tego by go namoczyć i zostawić na minimum kilka godzin lub wręcz na noc. Robiłam tak do czasu, gdy zapomniałam namoczyć groch, a zupa wyszła i tak przepyszna. Przyznam, że nie widzę wielkiej różnicy w gotowaniu uprzednio namoczonego grochu i grochu, który nie był moczony.
No comments:
Post a Comment