Wiele lat temu, w Kentucky dostaliśmy z Polski paczkę świąteczną, w której były śliwki w czekoladzie. Właściwie to były śliwki i obkruszona czekolada na dnie pudełka. Na pudełku był napisany skład - śliwka kalifornijska, czekolada. Wtedy wpadłam na pomysł by samej je zrobić. I od tej pory robię. Ilość składników zależy od tego jak wiele chcemy uzyskać śliwek. Czekoladę najlepiej rozpuścić w kąpieli wodnej i nie mieszać ze śmietaną czy masłem.
1 lb/450 g śliwek suszonych - można też użyć nasączonych esencją pomarańczową
1 lb/450 g czekolady
opcjonalnie - marcepan do nadziania śliwek
Jeśli nadziewamy śliwki, należy je delikatnie rozkroić. W każdą włożyć kawałek marcepanu, mniej więcej wielkości pestki od śliwki.
Czekoladę pokruszyć na drobne kawałki i rozpuścić w kąpieli wodnej. Garnuszek z wodą trzymać cały czas na gazie, by czekolada nie zastygła. Przy użyciu wykałaczek lub patyczków do kebabów lub do fondue maczać śliwki w czekoladzie, dobrze je obtaczać, po czym wykładać na formę wyłożoną folią aluminiową lub papierem. Zostawić do zastygnięcia w temperaturze pokojowej lub w lodówce.
Śliwki zastygające w lodówce mogą po wyjęciu z niej pokryć się szarym nalotem.
Śliwki zastygające w lodówce mogą po wyjęciu z niej pokryć się szarym nalotem.
No comments:
Post a Comment